Chrystus nauczając na temat jałmużny wspomina o nagrodzie. Czasami
możemy usłyszeć stwierdzenie, że chrześcijanin nie powinien spodziewać się
nagrody. Mówi się, że chrześcijańskie życie mamy prowadzić dla niego
samego, a nie w celu otrzymania wynagrodzenia. Mówi się, że życie z Bogiem jest na
tyle fascynujące, że nie ma sensu motywować chrześcijan nagrodami lub straszyć
karami. Powinniśmy być altruistyczni i bezinteresowni.
Ta nauka czasami jest opowiadana z formie ilustracji: Pewnego dnia biedny człowiek wędrował drogą w krainie
Wschodu, niosąc w jednym ręku wiadro wody, a w drugim wiadro ognia. Ktoś
zapytał go, co zamierza zrobić ze swoimi wiadrami, a on odpowiedział, że
pragnie spalić niebo przy pomocy wiadra przepełnionego ogniem i zatopić piekło
przy pomocy wiadra wypełnionego wodą – nie interesowało go ani jedno, ani
drugie (M. Lloyd Jones).
Niekiedy spotykam ludzi, którzy mówią: ja po prostu kocham
Boga i nieważne czy trafię do
nieba, czy do piekła. Gdziekolwiek się znajdę - nadal będę Go kochał. Te słowa powiedział mi kilka lat temu podczas ewangelizacji na Przystanku Woodstock wyznawca wschodniej
duchowości.
Brzmi pobożnie, ale takie nie jest. Biblia nie uczy nas
takiej postawy. Jezus mówi, że pragnienie oglądania Boga jest rzeczą dobrą i
pożądaną. Pragnienie nagrody jest Bożym środkiem łaski, który ma nas
utrzymywać w wierze i rozwijać w niej. Podobnie ostrzeżenia przed piekłem nie mają na celu
straszenia, ale wskazywanie bolesnych konsekwencji naszych grzesznych decyzji. Zatem stwierdzenie, że nie powinno zależeć nam na
nagrodzie od Boga może brzmi duchowo,
ale jest bardzo nieduchowe. Chrystus oczekuje od swoich naśladowców aby byli ambitni i
dążyli do nagrody od Ojca. Nagroda jest natomiast odmówiona tym, którzy
swoją pobożność wynoszą na pokaz oczekując nagrody od ludzi.
W zasadzie mamy dwie opcje: albo będziemy zabiegali o
nagrodę od Boga, albo od ludzi. Pan Jezus daje do zrozumienia, że nie ma nagrody u Boga dla tych, którzy
szukają jej u ludzi. Jeżeli nie chcemy głosić niechrześcijanom ewangelii, bo bardziej zależy nam na opinii
ludzi niż Boga, to pozbawiamy się nagrody w niebie. Jeśli opowiadając komuś o zbawieniu w Chrystusie bardziej martwimy się tym, co o nas pomyślą krewni lub przyjaciele niż Bóg, to wybraliśmy na czyich
pochwałach bardziej nam zależy. Czy mamy jeszcze coś w zanadrzu, za co możemy spodziewać się nagrody od Boga? Czy już wyczerpaliśmy wszelkie powody pochwały
od Boga bo staraliśmy się o nie od ludzi? Czy w tym, jak się zachowujemy, co mówimy – bardziej
interesuje nas akceptacja niechrześcijan czy Boga? Ta kwestia – zwracanie baczniejszej uwagi na opinię ludzką niż
Bożą - to jedna w najważniejszych przeszkód w docieraniu z ewangelią.
W Ew. Jana czytamy o członkach Rady, którzy uwierzyli Jezusowi, ale nie
wyznawali swojej wiary z powodu obawy przed reakcją faryzeuszów (Jn 12:43-44). Co my bardziej miłujemy? Chwałę ludzką czy
Bożą? Którą nagrodę chcemy otrzymać?
Nieprzemijalną, od Boga, czy tymczasową, od ludzi? Poszukiwanie nagród i pochwał od ludzi i
poszukiwanie nagrody od Boga nie mogą iść razem w parze. Nie możemy jednocześnie
szukać muszel na plaży Morza Śródziemnego i meduz na plaży w Gdańsku.
Musimy się zdecydować na czym bardziej nam zależy.
Jednak nie tylko nie powinniśmy szukać nagrody u ludzi. Nie
powinniśmy także szukać nagród u samych siebie. Z nami niekiedy bywa tak,
że szukamy poklasku w oczach innych. I jeśli nie jest on wystarczający, jeśli
nas nie zadowala, to sami zapisujemy księgę swoich dobrych uczynków, by móc
kiedyś ją wyciągnąć w celu otrzymania pochwały. Ta księga nie musi być fizyczna. Ona może
mieścić się w naszym umyśle, sercu. Pan Jezus mówi: To nie jest tak, że tylko ty wiesz o swoich
uczynkach. Wie o nich Bóg. Dlatego nie spisuj ich. Nie gromadź żadnych ksiąg. Zrozumiałe jest, że oczekujesz, by ktoś
poklepał cię po ramieniu i powiedział: "dobra robota!" Nie zabiegaj jednak
o to ze strony ludzi ani siebie samego. Prawica nie ma wiedzieć nic o lewicy.
Oczywiście nie ma nic złego w tym, gdy ktoś przyjdzie i pochwali
nas za dobrze wykonaną pracę, wygląd lub pomysł. Chodzi o jedną rzecz: że naszą motywacją do dobrej pracy, służby - nie powinni być ludzie. Celem nie
jest otrzymywanie pochwał od ludzi. Celem jest służba Bogu, nagroda od Niego.
Zatem nie ma nic złego w pragnieniu publicznej nagrody. Każdy z
nas chce być doceniony. Jednak Pan Jezus mówi abyśmy pozostawili to w Bożych rękach. I kluczem
do publicznej nagrody jest sekretna dobroczynność. Nasz Pan w Ew. Mateusza 25:40nn mówi o wielkim dniu
rozliczenia, zdania rachunku. Dodaje, że każdy drobny czyn wobec bliźniego wykonany ze
względu na Jezusa będzie zauważony i wynagrodzony. Porzućmy fałszywą pobożność, która mówi, że obchodzi nas nagroda. Bóg mówi, że nagroda od Niego powinna nas bardzo
obchodzić! Chrystus uczy na temat właściwej drogi do otrzymania nagrody, a
nie obojętności na nią. Jeden z teologów powiedział: „Mamy być tak sekretni w naszej
pobożności i dawaniu, jak bardzo chcemy aby nasz Ojciec był otwarty w
swoim dawaniu”.