Cieszy fakt, że
ewangelicznie wierzący chrześcijanie głośno wypowiadają się na tematy
społeczne. Wiara chrześcijańska jest bowiem wiarą publiczną. Chrystus jest
Królem narodów, a nie jedynie ludzkich serc. Boże Prawo dotyczy zaś nie tylko
tego, co czynimy w zaciszu własnych domów, ale reguluje również więzi,
stosunki, umowy między ludźmi w sferze publicznej (małżeństwo, prawo,
wychowanie, praca itp.). Dlatego Kościół powinien zajmować oficjalne stanowisko
w powyższych sprawach, szczególnie gdy mówimy o kwestiach etycznych. Opublikowane stanowisko jest chyba jedynym publicznym wyrazem podejścia jakichkolwiek wspólnot chrześcijańskich w niniejszej sprawie. Zastanawiające,
że w debacie na temat tzw. związków partnerskich próżno było szukać oficjalnych
wypowiedzi Episkopatu i Kościoła Katolickiego. Dlatego bardzo dobrze się
dzieje, że głos zabierają mniejszości protestanckie . Na temat
szkodliwości sankcjonowania związków partnerskich pisałem również na blogu TUTAJ
i TUTAJ oraz TUTAJ.
Odnosząc się do treści otwartego pisma: mocne, krótkie i klarowne. W zgodności z Pismem Świętym określa biblijne kategorie płci i definicję małżeństwa. Jasno wskazuje na wypaczenia i grzechy w tym względzie (homoseksualizm, ideologia gender, seks pozamałżeński itp.). Może brakuje jedynie większej ilości odniesień do rzeczywistości w naszym kraju i mądrego przeniesienia biblijnego nauczania na obecny kontekst całej debaty. Bez tego treść Pisma jest dość "sucha" i moralizatorska (mimo iż prawdziwa, co do merytorycznej treści).
Owszem, zależy nam na respektowaniu przez rządzących przede wszystkim Bożego Prawa, jako punktu odniesienia do refleksji nad choćby "prawami mniejszości". Niemniej końcowy apel o "tworzenie prawa zgodnego z prawdami biblijnymi" nadaje pismu wydźwięk publicznego manifestu. W zasadzie jedynym znaczącym czynnikiem osłabiającym jego "siłę" stanowi autorstwo: "w imieniu Zborów Okręgu Gdańskiego Kościoła Chrześcijan Baptystów w RP". Jako osoba życzliwa wobec Kościoła Baptystów i tego typu inicjatyw wśród ewangelicznych chrześcijan przyznam, że ów podpis powoduje u mnie (i chyba większości czytelników) pewne rozdwojenie i poczucie osłabienia wymowy listu. Nie jestem pewien czy premier Tusk lub ktokolwiek poza środowiskiem autorów wie, czym są „okręgi” w Kościele Baptystów, jak są podzielone, kto wchodzi w skład Okręgu Gdańskiego, jaka jest jego relacja wobec pozostałych „okręgów” i jakie są ich wzajemne powiązania.
Jednak najważniejsze pytanie, które ciśnie się na usta brzmi: dlaczego tylko jeden z nich wystosował niniejszy apel? Owszem, za jego treścią stoją gorliwość i wyraziste przekonania autorów, za co jestem im wdzięczny. Dlaczego jednak nie cały Kościół Baptystów, lecz jeden z jego kilku okręgów publicznie opowiada się przeciwko sankcjonowaniu związków partnerskich? Tak jak treść pisma wyraża bowiem stanowisko północnych zborów baptystycznych wobec związków partnerskich, tak samo nasuwa pytania o jego reprezentatywność dla wszystkich baptystów i różnorodność opinii w tym Kościele w kwestiach społecznych i etycznych.
Nawet jeśli
bowiem powyższe pismo nie znalazłoby poparcia wśród wszystkich zborów w
Kościele Chrześcijan Baptystów w Polsce, może warto pomyśleć, aby w przyszłości
wychodzić z propozycją zajmowania wspólnego stanowiska w kwestiach obyczajowych
z reprezentantami innych kościołów protestanckich. To mogłoby dobre postulaty
uczynić bardziej słyszalnym głosem w naszym społeczeństwie. Okręgi, diecezje na
pewno pomagają w organizacyjnym funkcjonowaniu poszczególnych wyznań oraz ich
zarządzaniu. Niekoniecznie jednak stanowisko południowo-wschodniej diecezji lub
Okręgu Kielecko-Radomskiego takiego czy innego Kościoła mniejszościowego będzie
potraktowane tak poważnie, jak wymagałaby tego poruszana w piśmie problematyka.