Kochanie nieprzyjaciół jest trudne. Jak
zacząć? Od modlitwy. Czy modlisz się o tych, którzy ci złorzeczą? O pomyślność
dla nich, błogosławieństwo? Niekiedy jesteśmy jak Jonasz, który nie chciał iść do Niniwy ponieważ wiedział, że
nawrócenie wrogów będzie oznaczało Boże błogosławieństwo dla nich. A
przecież nie chcemy Bożego błogosławieństwa dla nieprzyjaciół, prawda?
Największym problemem w miłowaniu nieprzyjaciół nie są ich wady i grzechy. Największym problemem jesteśmy my. Wszelkie nasze rozdrażnienia, zdenerwowania,
słowa, których żałujemy mają swoje źródło w tym, że na tronie naszego życia siedzi
pan lub pani ja. I kiedy ktoś te ja zaniepokoi, wyrwie ze spokoju, to jesteśmy bardzo niezadowoleni. Wszelkie grzech bierze się z myśli o sobie. To nasz egoizm i pycha odpowiadają za wszelkie nasze upadki. Szatan co jakiś czas nam podpowiada: „Bóg nie jest w porządku względem ciebie. Masz prawo czuć urazę i żal - do Boga, do żony, męża, dzieci. Gdyby cię naprawdę kochali, to nie postępowaliby
tak wobec ciebie. Masz więc teraz prawo zgrzeszyć, bo niby dlaczego ty masz być
fair skoro Bóg nie gra fair wobec ciebie? Skoro żona nie jest fair, rodzice
nie są fair?”
Biblia mówi: musisz ukrzyżować swoje ja. Musisz żyć nowym
życiem dla Boga. Miłości bliźniego przeszkadza jedna
główna rzecz: skoncentrowanie na sobie, na swoich krzywdach, zranieniach.
Co byś zrobił gdybyś spotkał człowieka, który ustawicznie patrzy na swoje
rany. Pewnie powiedzielibyśmy:
nie gap się cały czas na tą ranę. Wiem, że jest to bolesne i chcę ci ulżyć.
Dlatego przyniosłem ci opatrunek, a teraz pozwól, że obandażuję ci rękę, a ty wróć do swoich zadań.
Kiedy rozprawiamy się z grzechem braku
miłości, musimy uwolnić się od skoncentrowania się na swoim ja. Przestańmy gapić się
na siebie samych, na nasze rany, historię zranień. Przestańmy cały czas wpatrywać się w lustro. Jezus przyszedł na świat ponieważ nie miał
względu na swoją osobę i pozycję. Był równy Bogu, ale postanowił zejść z
tronu (Flp 2:5-11). Ukorzył się i zaparł siebie. Odłożył swoje ja, swój majestat, chwałę. Powodem, dla którego Jezus umierał na
krzyżu było nie tylko przebaczenie naszych grzechów. Celem był także nowy
sposób życia dla tych, którym przebaczył. Celem było to abyśmy my
umierali dla siebie i żyli dla Boga.
Bo
miłość Chrystusowa ogarnia nas, którzy doszliśmy do tego przekonania, że jeden
za wszystkich umarł; a zatem wszyscy umarli; a
umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich
umarł i został wzbudzony. – 2 Kor 5:14-15
Bóg chce z nas uformować nowych ludzi.
Mamy być oddzieleni od egoistycznego sposobu życia. Mamy kochać nieprzyjaciół abyśmy byli synami Ojca w niebie i byli doskonali jak Ojciec.