W Ew. Mateusza czytamy, że do narodzonego Jezusa przybyli mędrcy ze wschodu (Mt 2:1nn). Wyrazem ich czci oraz hołdu był zarówno pokłon, jak i dary. Zauważmy wobec kogo je złożyli: nie wobec ziemskich rodziców Zbawiciela lecz wobec małego Jezusa.
Wszyscy wierzymy, że nasze gesty wobec małych dzieci mają znacznie nawet jeśli reakcją jest cisza, uśmiech lub spojrzenie. Dobrze wiemy, że ton głosu, mimika twarzy, wypowiadane słowa nie pozostają bez wpływu. I słusznie.
Jednak kiedy to samo względem nich czyni Bóg nagle zaczynamy mieć z tym problem twierdząc, że Jego gesty i słowa są "puste i niczego nie wnoszą" ponieważ są wykonywane wobec "nieświadomych niczego osób" (co zresztą jest nieprawdą). Kiedy my od najwcześniejszych chwil ich życia nadajemy im nazwisko naszej rodziny mówimy, że jest to bardzo ważne dla ich tożsamości i przynależności. Kiedy jednak to samo w chrzcie czyni wobec nich Bóg, mówimy wówczas, że nie ma on żadnego znaczenia ponieważ... są za małe by mówić. Kiedy my dajemy im chleb uważamy, że jest to uzasadnione bo muszą jeść aby nabierać sił. Jednak kiedy Jezus chce dawać im chleb ze Swojego Stołu, wówczas mówimy, że on nie ma żadnego znaczenia z powodu nieodpowiedniego IQ osób, które rzekomo powinny być od niego odsunięte.
Bóg w chrzcie małych dzieci i dzieci (osób) upośledzonych mówi do nich i ogłasza nam, że są to osoby, które należą do Niego i do Jego Kościoła. Dlatego w ten sposób powinny być traktowane. Kościół (widzialny) to nie bezdzietna rodzina wykluczająca ze swojego grona małe dzieci, osoby niepełnosprawne, lub upośledzone. Jest to raczej charakterystyka świata i społeczeństwa bez Boga, ale nie rodziny Bożej! To byłoby okrucieństwo i niebiblijna praktyka.
Jezus kocha dzieci chrześcijan i nie tylko sam otwiera przed nimi drzwi do Jego rodziny, ale i zaprasza do wspólnego Stołu. To nie odpowiednia metryka lub IQ są kryterium, ale Boża łaska, którą zgodnie z Bożym Słowem te osoby są objęte. Łaska, która jest większa od naszych oświeceniowych, racjonalistycznych założeń.