Każdy kalendarz opowiada jakąś historię. Jeśli opowiada on inną historię niż kalendarz mówiący o życiu Jezusa, to jeszcze nie znaczy, że dana historia jest zła. Staje się zła gdy próbuje zastąpić historię Chrystusa. Boże Narodzenie to nie Święto Świateł lub Zimy. Musimy rozpoznać, że tego typu określenia to raczej próba usuwania Bożej historii poprzez ludzkie zakrzyczenie jej, co jest przejawem duchowej rebelii, nie zaś neutralności światopoglądowej.
Kiedy więc mówimy o kalendarzu kościelnym to nie mamy na myśli naszego „religijnego życia”: nie mamy na myśli tego, że kalendarz (z lekcjonarzem) wyznacza jedynie tematykę kazań w niektórych kościołach. Mamy na myśli kalendarz, który pokazuje nam jak Bóg zmienił kosmos, ludzkość, historię, świat.
To nie jest tak, że gdzieś pośród „normalnego trybu życia” świętujemy Adwent i Boże Narodzenie. Adwent i Boże Narodzenie to nie jest religijny festiwal w świeckim świecie. To nie jest "5 minut dla Kościoła". Cała historia jest Boża (His Story) i nie da się jej opowiedzieć w poprawny sposób bez wspominania o tym kim było małe dzieciątko urodzone w ubogiej stajni ponad 2 tys. lat temu.
Nie możesz poprawnie mówić o historii jeśli nie powiesz ludziom o tym, kim był Jezus, jakie znaczenie miała jego śmierć, jeśli pominiesz historię zmartwychwstania i wylania Ducha Świętego. Nie opowiesz poprawnie o historii Europy jeśli z jakiegokolwiek powodu pominiesz w niej wkład i zasługi Św. Augustyna, Atanazego, Hieronima.