Pan Jezus wyjaśniając przykazanie "Nie zabijaj" rozprawia się z grzechem bardziej subtelnym niż
morderstwo, ale który również jest złamaniem prawa. Przejawy jego popełnienia
nie są jednak tak oczywiste (gniew, pogarda, obmowa). Patrząc na osobę, która pielęgnuje w sobie gniew i
nienawiść nie zobaczymy dymiącej strzelby i zakrwawionego noża.
Możliwe jest więc abyśmy robili coś w sprawiedliwy
sposób, ale i jednocześnie grzeszyli. Możesz np. nakarmić bliźniego i jednocześnie grzeszyć gdy robisz to w nieodpowiedni sposób, z niewłaściwych pobudek. Nasze działanie może jawić się jako słuszne, ale nasze motywacje są grzeszne. Zatem nie wystarczy, że
powiesz iż robisz coś w poprawny sposób: poprawnie się modlę, chodzę co tydzień
do kościoła, daję Bogu ofiarę, spędzam czas z rodziną. Pan Jezus każe nam zadać sobie pytanie: z jakim
nastawieniem to robisz?
Przynosisz Bogu dziesięcinę. Dobry czyn. Ale dlaczego to
robisz? "Bo inni dają więc nie będę gorszy. Trudno. Do widzenia moje 200 zł. Do widzenia nowa płyto. Takie już są zasady". To nie jest ofiara dla Boga. Nasze serce, myśli, intencje są równie ważną ofiarą, którą składamy Bogu. Bóg nie chce jedynie poprawnie wykonanych czynności liturgicznych, twoich pieniędzy czy odpowiednio wydawanych poleceń dzieciom. W rzeczywistości brzydzi się nimi jeśli są wykonywane jako wyuczony przepis bez odpowiedniej, szczerej i uległej Jemu postawy serca (Amosa 5:21-23).
Gdy mówisz dziecku: "Szanuj dorosłych" to nie tylko chodzi o mówienie Dzień dobry i Dziękuję. Chodzi o postawę serca odzwierciedlającą chętne okazywanie szacunku bez złych myśli i złego nastawienia. Jeśli Pismo uczy abyśmy przepraszali tych, których ranimy to nie chodzi o słowo „przepraszam”, ale o żal za grzech, w którym słowo "przepraszam" jest jego zewnętrznym wyrazem. W każdym przykazaniu Bogu chodzi o nasze serce, a nie jedynie formę. Dlatego uczmy się (i nasze dzieci) nie tylko zasad, ale miłości do tych zasad. Nie chodzi nam o bycie religijnymi ludźmi, którzy potrafią uczynić pewne religijne gesty, ale mamy być kochającymi Chrystusa i bliźnich radosnymi synami i córkami Boga. Jemu nie chodzi tylko o to byś nie popełniał zabójstwa i cudzołóstwa, ale abyś był miłośnikiem sprawiedliwości. Nie tylko więc unikaj tego co złe, ale miej upodobanie w tym co dobre.
Niekiedy myślimy o uświęceniu w czysto mechaniczny sposób: tak długo jak się nie upiłem, nie klnę, nie kradnę Bóg mnie akceptuje i wszystko jest OK. Ale nie ma znaczenia, że nosimy pychę, dumę, mamy letnie ospałe serce. Zadowalamy się, że poszliśmy do kościoła, ale mniejsza z tym czy nasze uwielbienie było płomienne i pełne miłości dla Chrystusa.
Nie zapominajmy, że w Bożym Prawie nie chodzi o to byśmy dostosowali się do jakiegoś etycznego, judeochrześcijańskiego systemu, ale o to byśmy znali Boga lepiej i kochali Go bardziej. Niektórzy postrzegają Prawo tak jakby mogło sobie istnieć nawet bez Boga. I sądzą, że skoro popierają konserwatywne wartości, głosują na prawicowe partie i preferują tzw. "tradycyjny" model rodziny to znaczy, że są dobrymi chrześcijanami.
Gdy mówisz dziecku: "Szanuj dorosłych" to nie tylko chodzi o mówienie Dzień dobry i Dziękuję. Chodzi o postawę serca odzwierciedlającą chętne okazywanie szacunku bez złych myśli i złego nastawienia. Jeśli Pismo uczy abyśmy przepraszali tych, których ranimy to nie chodzi o słowo „przepraszam”, ale o żal za grzech, w którym słowo "przepraszam" jest jego zewnętrznym wyrazem. W każdym przykazaniu Bogu chodzi o nasze serce, a nie jedynie formę. Dlatego uczmy się (i nasze dzieci) nie tylko zasad, ale miłości do tych zasad. Nie chodzi nam o bycie religijnymi ludźmi, którzy potrafią uczynić pewne religijne gesty, ale mamy być kochającymi Chrystusa i bliźnich radosnymi synami i córkami Boga. Jemu nie chodzi tylko o to byś nie popełniał zabójstwa i cudzołóstwa, ale abyś był miłośnikiem sprawiedliwości. Nie tylko więc unikaj tego co złe, ale miej upodobanie w tym co dobre.
Niekiedy myślimy o uświęceniu w czysto mechaniczny sposób: tak długo jak się nie upiłem, nie klnę, nie kradnę Bóg mnie akceptuje i wszystko jest OK. Ale nie ma znaczenia, że nosimy pychę, dumę, mamy letnie ospałe serce. Zadowalamy się, że poszliśmy do kościoła, ale mniejsza z tym czy nasze uwielbienie było płomienne i pełne miłości dla Chrystusa.
Nie zapominajmy, że w Bożym Prawie nie chodzi o to byśmy dostosowali się do jakiegoś etycznego, judeochrześcijańskiego systemu, ale o to byśmy znali Boga lepiej i kochali Go bardziej. Niektórzy postrzegają Prawo tak jakby mogło sobie istnieć nawet bez Boga. I sądzą, że skoro popierają konserwatywne wartości, głosują na prawicowe partie i preferują tzw. "tradycyjny" model rodziny to znaczy, że są dobrymi chrześcijanami.
Pismo Święte zachęca nas abyśmy badali swoje posłuszeństwo Prawu Bożemu przez pryzmat więzi z osobą Chrystusa, a nie poprzez pewne regulacje, tak jakby zgodność z artykułem 67 i paragrafem 7d była zupełnie wystarczająca. Nie wolno nam uczynić z Kazaniem na Górze tego co faryzeusze uczynili z Prawem.