"Wykształcenie
swoich dzieci biorą we własne ręce.
Lekcje organizują przy domowym stole albo
w plenerze. Na szkołach
się zawiedli
albo uważają,
że nikt lepiej od nich
nie wychowa
pociech
Jesteśmy dobrych 20 kilometrów za miastem. Dom pod lasem, na maszcie
powiewa polska flaga, na podwórku skubią trawę konie. W salonie ciepło
od rozpalonego właśnie kominka, na parapetach dojrzewają zerwane
w ogrodzie malinowe pomidory. Przy dużym stole stos podręczników. Tym
razem do matematyki. Lekcji słuchają dziesięcioletni Janek, ośmioletnia
Klara i sześcioletnia Łucja".Fragment artykułu także w internetowej wersji Rzepy.