Niektórzy z was znają mnie jako kibica żużlowego. Z tego względu co jakiś czas wrzucam na blog refleksje związane z moją ulubioną dyscypliną sportu. Nie inaczej będzie dziś.
Nie milknie dyskusja nt. sytuacji z 15 biegu wtorkowego finału ekstraligi żużlowej między Stalą Gorzów, a Unią Tarnów nt. tego czy zawodnik gospodarzy Duńczyk Niels Kristian Iversen zwany "Pukiem" przekroczył dwoma kołami linię krawężnika i powinien w związku z tym zostać wykluczony.
Na niniejszą sprawę patrzę tak:
Gdy oglądałem ten bieg i widziałem akcję Iversen - pomyślałem: "Oooo chłopie, ale się tam wcisnąłeś! Jesteś wielki! Tylko czy aby nie przejechałeś kredy dwoma kołami?". Osobiście poważne wątpliwości czy Niels nie wjechał na trawę więc chęć obejrzenia powtórki przez sędziego mnie nie zaskoczyła.
Jednak ujęcia, które oglądał sędzia (i my jako widzowie transmisji) w żadnym razie nie dawały podstaw do wykluczenia! Aby kogoś wykluczyć sędzia musi mieć niezbity dowód jego winy. Do tego czasu stosuje się zasadę zwaną domniemaniem niewinności według której każda osoba jest niewinna wobec przedstawianych jej zarzutów, dopóki wina nie zostanie jej udowodniona. Powtórki TVP Sport i sam bieg tego dowodu nie dały. Podjął więc słuszną decyzję w oparciu o dane, które wówczas miał: aparat wzrokowy, powtórki stacji telewizyjnej podczas transmisji meczu. Dowodem słuszności tej decyzji był fakt, że:
- nikt nie wnosił protestu bezpośrednio po zakończeniu meczu
- w komentarzach pomeczowych nikt nie poruszał tego tematu
Dyskusja ożyła następnego dnia gdy w internecie ktoś wrzucił print-screen z 1:19 min. tego biegu, na podstawie którego wydaje się, że Puk jednak przejechał białą linię dwoma kołami! Problem w tym, że nie w oparciu o takie rzeczy sędzia podejmuje decyzje kilkanaście sekund po biegu!
Oczywiście dziś wielu krytyków pana sędziego Grodzkiego w bardzo śmiały sposób wydaje sąd na temat jego decyzji ponieważ oglądając internetowe "stop-klatki", siedząc wygodnym fotelu z poczuciem niesprawiedliwości i przekonaniem o własnej racji wołają: "Sędzia wypaczył wynik meczu!". To trochę tak jakby ktoś po meczu finałowym Euro 2012 powiedział, że w 4 min. i 26 sekundzie Hiszpan zahaczył o nogę Włocha, przewracając go - czego sędzia nie odgwizdał i... to ustawiło wynik finału! Tyle, że w trakcie meczu oraz po jego zakończeniu nikt nie wnosił protestu!Sędzia wówczas nie miał możliwości odgwizdania tego.
Innymi słowy: gdy ogląda się powtórki dzień po meczu, w zwolnionym tempie, z różnych ujęć nagle okazuje się, że sędzią żużlowym może być każdy! "Bossy i kozaki" z poczuciem triumfu wołają "A nie mówiłem?!", "On ich skrzywdził swoją decyzją!".
Tymczasem nawet jeśli ktoś miał wątpliwości co do jazdy Puka w tamtym biegu to czy wtedy będąc na stanowisku sędziowskim podjąłby decyzję o wykluczeniu? Wątpię. Co innego być "kozakiem" przed monitorem komputera, ekranem telewizyjnym lub na własnym profilu fejsbukowym, a co innego w oparciu o niejednoznaczne dane, które się ma - podejmować decyzję o wykluczeniu zawodnika w kulminacyjnym biegu Wielkiego Finału! Ja patrząc na te same powtórki co sędzia - również bym Puka nie wykluczył. Czy ktoś ze śmiałych krytyków pana Grodzkiego zdecydowałby w tamtej chwili inaczej?
Zatem sędzia w dniu meczu podjął właściwą decyzję! Gdyby punkt regulaminu mówił, że sędzia podejmuje decyzje w oparciu o print-screeny, analizy internetowe dzień po spotkaniu - wówczas można powiedzieć, że widząc to zdjęcie 1.19 min. i dając 2 pkty Iversenowi podjął niewłaściwą decyzję. Jednak mówimy o tym czy we wtorkowy wieczór sędzia Grodzki patrząc na to co i my w telewizyjnej transmisji - podjął wtedy właściwą decyzję?
Odpowiedź wg mnie jest jednoznaczna: oczywiście, że tak! Nie miał wystarczających podstaw by orzec inaczej.