1. Ewolucja jako wiara i światopogląd
Teoria ewolucji nie jest naukowym faktem. Faktami są skamieliny, kości, szkielety. Nie obserwujemy ewolucji, ponieważ jest ona sposobem interpretowania faktów przez pryzmat pewnych założeń o podłożu światopoglądowym. Polecam w szczególności książkę Richarda Dawkinsa „Bóg urojony” oraz film „Geniusz Karola Darwina”, które dobitnie pokazują, że teoria ewolucji jest narzędziem ideologicznej walki z chrześcijaństwem.
Dyskusja między ewolucją a stworzeniem (kreacjonizmem) to nie debata między nauką i wiarą, lecz pomiędzy jedną interpretacją faktów naukowych a drugą; i co podkreślamy w tej kwestii: ewolucja ma spekulatywny charakter, nie poparty żadnymi dowodami. Bliżej jej do wierzenia o charakterze religijnym niż nauki. Ewolucjonistyczne teorie powstania świata i życia mają czysto spekulatywne, wręcz religijne, nie zaś naukowe, podłoże. Niewiele wspólnego z nauką ma wiara, że świat powstał i wyewoluował z atomu lub materii. Nikt w naukowy sposób jak dotąd nie wyjaśnił skąd się owa materia wzięła. Niewiele wspólnego z nauką ma wiara, że materia ożywiona powstała z materii nieożywionej. Wszystko czym dysponują ewolucjoniści w tym temacie to przypuszczenia i wyobraźnia. Jakie było źródło energii potrzebnej do zaistnienia tzw. „Wielkiego Wybuchu”? Oczywiście niewielu ewolucjonistów to interesuje. Wystarczy wiara, że tak było, gdyż na tej podstawie można budować teoretyczne modele dotyczące pochodzenia życia (i wykluczające istnienie Stwórcy). Ewolucja jest więc teorią, która w rękach darwinistów, naturalistów i sekularystów stała się narzędziem wypierania chrześcijaństwa, Boga jeśli chodzi o wyjaśnienie dotyczące pochodzenia świata.
Zobaczmy więc jak to wyglądało: około 20 miliardów lat temu miał miejsce „Wielki Wybuch”. Używamy oczywiście wielkich liter, by podkreślić „boskość” i doniosłość tego wydarzenia, wszak to religia. „Coś” lub „nic” eksplodowało i stworzyło wszystko. Nikt tego nie zaobserwował, nikt nie wie jak. Nikt nie posiada dowodów na to co się wtedy stało. Proszę uczciwie sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to jest nauka? Czy to chociaż ociera się o pojęcie nauki? Idźmy jednak dalej: 4,6 miliardów lat temu (cóż za dokładne wyliczenia w świecie przypadkowych zmian!) ziemia zastygła tworząc twardą skorupę. Deszcz padał kilka milionów lat i zmienił wszystko w „zupę”. „Zupa” ożyła 3 miliardy lat temu. Pierwsza forma życia znalazła sobie partnera, coś do jedzenia i powoli w przeciągu milionów lat ewoluowała do obecnej formy.
W różny sposób można określać taką wersję powstania świata i życia w nim. Jednak na pewno nie jest to nauka. Zwolennicy powyższych wyjaśnień są ludźmi wielkiej wiary, wyznawcami bardzo ciekawej oraz egzotycznej religii. Różnica między ich a moją religią polega na tym, że propaganda założeń tej pierwszej w podręcznikach do biologii jest finansowana z naszych podatków. Niechrześcijanin sir Fred Hoyle powiedział: „Prawdopodobieństwo, że wyższe formy życia mogły powstać spontanicznie można przyrównać do prawdopodobieństwa, że tornado przechodzące przez śmietnik mogłoby złożyć Boeinga 747 z materiałów tam się znajdujących”. Okazuje się jednak, że zgodnie z wiarą niektórych ewolucjonistów wybuchy posiadają właściwości tworzenia i to natychmiastowego! Niektórzy natychmiast odpowiedzą: „Nie, nie, to nie tak! To nie było szybkie tworzenie. Po Wielkim Wybuchu nie nadeszło tornado lecz … lodowiec! To były miliardy lat, w trakcie których zachodziły bardzo powolne, a nie szybkie zmiany!”. Tymczasem jeśli coś jest niemożliwe to nie sprawimy, że to stanie się możliwe poprzez… spowolnienie czasu. Zastępując tornado lodowcem nie sprawimy, że potomstwo krewetki po miliardach lat stanie się… człowiekiem! Argumentacja ewolucjonistyczna przypomina więc człowieka, który stojąc nad brzegiem basenu stwierdza: „Przejdę po powierzchni wody, tylko dajcie mi na to czas!”.
2. Mikro czy makroewolucja?
Czy nauka rzeczywiście cokolwiek udowodniła jeśli chodzi o teorię ewolucji? Owszem, udowodniła jedną rzecz: mikroewolucję, a raczej różnorodność istniejącą w ramach jednego rodzaju. Przykładowo: wilk, kojot, pies, szakal rzeczywiście mogą mieć jednego przodka. Podobnie jak koń i zebra lub pantera, tygrys, ryś czy puma. Nie możemy natomiast mówić, że takowego mają pies, banan, człowiek i krewetka. Mamy więc zmiany w obrębie poszczególnych rodzajów, ale nie istnieją żadne ewolucyjne zmiany między rodzajami. Pies nie nauczy się nigdy latać, ani nie będzie znosił jaj. Darwiniści mówią więc o czymś, co nigdy nie zostało zaobserwowane: o zmianach jednego rodzaju w drugi: z gada w ptaki, z ptaków z ssaki w drodze powolnych zmian.
3. Powstanie płci
Wielkim problem zwolenników ewolucji jest powstanie płci jako dwu odrębnych osobników tego samego gatunku, a jednocześnie zharmonizowanych fizjologicznie, genetycznie, a nawet psychicznie (uczuciowo) w wielu funkcjach życiowych, jak np. prokreacja. Jeśli ewolucjoniści wierzą w równoległą ewolucję płci, tak iż budowa ciała samca w przypadkowy sposób stała się uzupełniająca dla budowy samicy w tym samym czasie to potrzeba do tego wielkiej wiary i nie mniejszej wyobraźni. Innymi słowy: w celu uzyskania potomstwa przez połączenie samca i samicy konieczne jest, aby organy rozrodcze samca i samicy równolegle, niezależnie od siebie ewoluowały i uzyskały całkowitą zdolność rozrodczą w tym samym czasie! Jeśli taka transformacja była możliwa dla obu płci jednocześnie to ewolucja jest cudem!
Zatem powstanie płci nie może być dziełem ewolucyjnych, przypadkowych, powolnych przemian. Nie może również trwać przez wiele pokoleń, ponieważ wówczas gatunek nie byłby zdolny do prokreacji i wyginąłby. Jeden z ewolucjonistów na pytanie: jak samiec i samica ewoluowali? odpowiedział: Był to gigantyczny krok milowy historii ewolucji. Można i taką wiarę posiadać, ale nie mieszajmy tego z nauką! Nie odkryto w przyrodzie takich organizmów żywych, które byłyby w stadium zasadniczych przekształceń swoich narządów płciowych czy układów.
4. Układ rozrodczy
Słabością teorii ewolucji jest logiczna niemożliwość przekształcania się układu rozrodczego np. jajorodnego w żyworodny. Układ rozrodczy musiał zaistnieć od początku istnienia gatunku i być kompletnym, gdyż w przeciwnym wypadku nie ma mowy o przekazywaniu życia, a więc i o istnieniu gatunku. Gdyby ten mechanizm tworzył się ewolucyjnie i nie był w pełni ukształtowany – nie byłby zdolny do swojej funkcji.
5. Przekształcenie serca
Niemożliwe jest przekształcenie się serca z jedną komorą i jednym przedsionkiem w dwukomorowe i dwuprzedsionkowe. Serce musi być zawsze w pełni sprawne, a każde jego rozszczelnienie to śmierć organizmu. Istnieje teoretyczna „możliwość” dorastania „potrzebnych elementów”, a następnie ich uruchomienie oraz zmiana organizacji obiegu krwi. Jednak częściowe przyrastanie elementów serca byłoby szkodliwe dla przepływu krwi utrudniając przeżycie organizmu i jego eliminację w wyniku doboru naturalnego. Jest to więc zupełna fantastyka pozostająca w sferze teoretycznych, życzeniowych dywagacji. Tym bardziej, że rzekome „przyrosty” trwały miliony lat, a więc nie odbyły się w jednym organizmie, lecz były kontynuowane u wielu pokoleń. Czy to możliwe, aby szły w określonym (przez kogo?) kierunku i nie zostały przerwane przez przypadek? Czy to możliwe, aby były kontynuowane bez kierowniczej inteligencji? Ponownie musimy zaangażować mocną wiarę. Ja takiej nie mam.
6. Brak form przejściowych
Po pierwsze, Karol Darwin powiedział: „Jeśli ewolucja jest prawdą, powinniśmy odkrywać niezliczone ilości form przejściowych”. Miał rację. Jeśli więc przedramię gada zamieniło się w skrzydło ptaka, to dlaczego nie znajdujemy serii skamielin pokazujących stadia ni to kończyn, ni to skrzydeł lub ni to łusek, ni to piór? Darwin uważał brak form przejściowych za najbardziej oczywiste i poważne zastrzeżenie dla jego teorii. Ewolucjonista David Raup, kustosz jednego z największych muzeów w USA stwierdził, że sytuacja dotycząca brakujących ogniw zbytnio się nie zmieniła i że posiadamy nawet mniej przykładów ewolucyjnych przemian niż mieliśmy w czasach Darwina. I dodaje: „Lata po Darwinie jego następcy mieli nadzieję znaleźć formy pośrednie. Tych nie znaleziono. Jednak optymizm pozwolił trochę sobie pofolgować i do podręczników weszło sporo czystej fantazji”. St. J. Gould wykładowca na Harvardzie stwierdził: „Nieobecność dowodów na formy przejściowe jest natrętnym i uporczywym problem ewolucji”. Innymi słowy: mamy teorię, wierzymy, że jest prawdą, ale nie mamy dowodów na nią. Może więc ewolucja przeszła tak błyskawicznie, że nie zostawiła śladów? Może ptak zniósł jajo i wyszedł gad? To odpowiedź St. J. Goulda (i jego teorii nagłych skoków) na rozpaczliwy brak form pośrednich darwinowskiej teorii.
Po drugie: Ewolucjoniści chwytają się pojedynczych przykładów w sytuacji, gdy mówią o rzekomo milionach istniejących form przejściowych między ptakami a gadami, gadami a ssakami, małpami a ludźmi. J. Gould: „Ewolucyjne drzewa, które opanowały nasze książki posiadają dane tylko na końcówkach i podstawach gałęzi. Reszta to spekulacja. Jakkolwiek logiczna to jednak bez dowodów w skamielinach”. Warto abyśmy pytali ewolucjonistów: Gdzie są te miliony form przejściowych? Dlaczego ewolucja nagle się zatrzymała? Dlaczego ewolucjoniści chwytają się małych, często bakteryjnych, pojedynczych form zamiast wskazać na badania archeologów, które obfitują szczątkami i szkieletami wymarłych form przejściowych z ewoluującymi kończynami, skrzydłami, formy z ewoluującym okiem, układem rozrodczym, organami płciowymi? Gdzie to wszystko mamy? Odpowiedź jest prosta: ogniwa pośrednie istnieją tylko w… podręcznikach ewolucjonistów! Nawet pojedyncze dowody takich form nie są żadnymi dowodami, np. słynny archeopteryks. Gdyby dinozaury ewoluowały w ptaki to pomiędzy ramieniem a skrzydłem posiadałyby pół łapy – pół skrzydła. Nie mogłyby wtedy ani biegać, ani latać. O archeopteryksie ("starożytne skrzydło") ewolucjoniści mówią: „Spójrzcie! Ma pazury na skrzydłach!”. Odpowiadamy wówczas: Dwanaście współczesnych ptaków (np. struś) ma pazury na skrzydłach. Są ptakami. „No dobrze, ale ten ma zęby w dziobie, więc ma gadzie cechy!” Odpowiadamy: Niektóre gady mają zęby, inne nie – podobnie jak niektóre ssaki i ryby. Allan Fedducia – ewolucjonista, ekspert od budowy ptaków pisze: „Paleontolodzy próbują zamienić archeopteryksa w opierzonego dinozaura, którym nie jest. Jest to ptak nadrzewny i żadna ilość paleo-bredni tego nie zmieni”. Co więcej: ptaki są znajdowane w starszych warstwach niż archeopteryx. Mówimy więc o przykładzie, który nie dowodzi niczego jeśli chodzi o ewolucję. Ewolucjoniści przeoczają oczywisty fakt, że archeopteryx miał w pełni wykształcone skrzydła, latał; nie był w żadnej połowie drogi między czymkolwiek ani dowodem, że łuski ewoluują w pióra.
7. Naturalna selekcja
Naturalna selekcja niczego nie tworzy. Jest to proces zachowujący gatunki silniejszymi. Nie posiada twórczych zdolności. Jest to raczej proces konserwujący. Jeśli prowadzi do jakichś zmian to wyłącznie do drobnych i to tylko w ramach gatunku. Dlatego mamy różne odmiany psów, kotów itd., ale wciąż są to psy i koty. Koty nie przeobrażają się w procesie doboru naturalnego w psy, a psy np. w konie. Gdybyśmy pracowali z fabryce i usuwali auta z usterkami zachowując tylko te dobre, jak długo zajęłaby ich zmiana w samoloty? Odpowiedź jest oczywista: nigdy się nie zmienią! Naturalna selekcja jest jak kontrola jakości: upewnia się, że produkt z defektami zostanie wyeliminowany, ale nie zmienia go w coś innego. Nawiasem mówiąc przetrwanie najlepszych jest czymś co nazywamy tautologią: – Profesorze, dlaczego to zwierzę przeżyło? – Bo jest najlepsze. – Skąd jednak wiadomo, że jest najlepsze? – Bo przeżyło!
8. Mutacje jako motor ewolucji
Mutacje oczywiście mają miejsce, ale ewolucjoniści opierają się na dwóch założeniach:
Po pierwsze: istnieją korzystne mutacje. Po drugie: mutacje produkują nowe informacje, czego nigdy nie zaobserwowano. Istnieją tysiące mutacji, lecz ewolucjoniści tacy jak Pierre Paul Grasse przyznają: „Niezależnie od ilości mutacje nie tworzą ewolucji żadnego rodzaju. Mieszają tylko istniejące informacje. Nie dodając żadnych nowych”. Pięcionożny byk nie posiada żadnej nowej informacji. To nie jest nowa informacja, lecz wymieszana podobnie jak krótkonogie owce, dwugłowy żółw. Z wyrazu „encyklopedia” można ułożyć wiele innych słów np. „cyklop”, „noc”, „koniec”, „lody”; ale nie ułożymy wyrazów „zebra” lub „krzesło”. Wyniki doświadczeń dotyczących mutacji pokazały, że w ich wyniku nie powstał żaden nowy gatunek, a jedynie różne odmiany tego samego gatunku. Nie istnieją więc korzystne mutacje.
9. Kolumna geologiczna
Z podręczników szkolnych większość z nas pamięta wykres warstw ziemi właściwych dla różnych er. Charlie Lyell współtwórca teorii warstw geologicznych napisał w roku 1830 książkę Podstawy geologii, w której po raz pierwszy stwierdza, iż każda warstwa ziemi to inna era: mezozoik, paleozoik itd. Każdej warstwie przyporządkował nazwę oraz wiek i indeksowe skamieliny. Co ważne: Lyell oraz jego następcy uczynili to dużo wcześniej niż wynaleziono datowanie metodą potasowo-węglanową oraz radiowęglowe (węglem 14C). Warto więc zapytać: skąd pochodzą liczby podane przy każdej warstwie? Rysunek kolumny geologicznej podobnie jak rysunek drogi ewolucyjnej człowieka to „biblia ewolucjonistów”. Warstwy geologiczne podobnie jak drogę ewolucyjną człowieka można zaobserwować tylko w jednym miejscu na świecie: podręcznikach pisanych przez ewolucjonistów. Nie ma czegoś takiego jak warstwa geologiczna i wielu ewolucjonistów o tym wie. Gdyby kolumna istniała w jednym miejscu, miałaby 250 km grubości. Warto także zauważyć, że warstwy to nie różne ery. Na całym świecie znajdziemy drzewa przechodzące przez wiele warstw.
10. Skamieliny
Ewolucjoniści mówią o dowodach w skamielinach. Tymczasem to co znajdujemy w skamielinach to… odbicie martwego zwierzaka. Nie wiemy czy miał potomstwo, nie wspominając już o odmiennym potomstwie. To tak jakby ktoś przyszedł do sądu z kością mówiąc: „Oto dowód na ewolucję! To jest przodek wszystkich dzisiejszych ludzi”. Nie wiemy nawet czy był to przodek kogokolwiek! Kreacjonista dr Kent Hovind podczas jednego z wykładów opisał swoją wizytę wraz z 12-letnią córką w muzeum archeologicznym. Pierwszym przystankiem był geologiczny wykres czasowy. Przewodnik opowiadał: „Ta warstwa skał ma 70 milionów lat.” Córka zapytała: „Skąd pan to wie?” Odpowiedź brzmiała: „Wiek skały określamy na podstawie skamielin, jakie w niej znajdujemy. Nazywamy je skamielinami indeksowymi”. Następnym zwiedzanym obiektem był szkielet dinozaura. Przewodnik: „Te kości mają 100 milionów lat”. Dziewczynka zadała to samo pytanie: „Skąd pan to wie?”. Na co mężczyzna stwierdził: „Dobre pytanie. Wiek kości określamy na podstawie warstwy, w której leżały”. Wiek skał określamy na podstawie skamielin. Wiek skamielin określamy na podstawie warstwy skał, w której je odnaleziono. Czy nie jest to błędne koło rozumowania?
11. Metoda węgla radioaktywnego C14
Wyobraźmy sobie, że ktoś przychodzi do nas z zadaniem pokazując zapaloną świecę i podając informację, że 1 cm wosku topi się w ciągu 2 godzin. Następnie słyszymy pytanie: jak długo pali się świeca? Odpowiedź jest oczywista: nie wiemy, ponieważ nie mamy danych dotyczących jej początkowej wysokości.
Przykład świecy ukazuje nam ograniczoność naukowych metod datowania wieku ziemi. Nie tylko brakuje w nim danych, ale zakłada ten sam czas spalania świecy, czego ewolucjonista nie jest w stanie naukowo zbadać w odniesieniu do datowania metodą radioaktywnego węgla C14. Aby móc datować za pomocą tej metody badacz musi założyć, że czas rozpadu w przeszłości był zawsze taki sam. Materialistyczny darwinizm nie może dostarczyć mu tych założeń. Ewolucjonista musi je więc przyjąć „na wiarę” i to wbrew swoim założeniom nt. świata, który jest przypadkowo poruszającą się i podlegającą przypadkowym zmianom materią w chaosie.
Kolejne założenie związane z powyższą metodą dotyczy możliwości mierzenia tak dalekich skal czasowych jak kilka milionów lat. Wielu geologów stwierdza, że taka dokładność nie jest możliwa, zaś sama metoda węgla C14 wskazuje raczej na dopuszczalną możliwą rozpiętość czasową (do 50 tys. lat) niż dokładne datowanie. Ponadto znane są przypadki wadliwości samej metody i błędne wyliczenia uzyskane za jej pomocą. Skorupa żyjącej małży wydatowana została na 2300 lat. Świeżo zabita foka na 1300 lat zaś skorupa żyjącego ślimaka na 27 tysięcy lat.
12. Trzy kubki
Ewolucja jest jak gra w trzy kubki. Gdy pytamy biologa jaki jest najlepszy dowód na ewolucję odpowiedź często brzmi: jest w genealogii. Ewolucjonista roślin odpowiada, że jest nim ewolucja wielorybów. Geolodzy sądzą, że antropolodzy mają dowody. Antropolodzy odpowiadają: „Nie mamy. Biolodzy mają”. Przypomina to grę w trzy kubki, kulki nie ma pod żadnym z nich. Nikt nie ma dowodów. Luther Sundarland inżynier lotniczy zajmujący się badaniami i rozwojem systemów automatycznej kontroli lotu napisał list do Collina Peterssona dyrektora Muzeum Historii Naturalnej w Londynie mającego największą liczbę skamielin na świecie. Zadał w nim pytanie: „Przeczytałem Pana książkę o ewolucji i zauważyłem, że nie pokazał pan brakujących ogniw teorii ewolucji. Dlaczego?”. Petersson odpisał: „Całkowicie zgadzam się z Pańską obserwacją. Gdybym o jakiejś wiedział skamieniałej lub żywej z pewnością bym ją dołączył. Powiem jasno – nie ma ani jednej skamieliny”. Nie tylko nie ma brakujących ogniw w łańcuchu ewolucyjnym. Brakuje całego łańcucha. Sir Arthur Keith w 100-lecie wydania „O powstawaniu gatunków” Karola Darwina napisał we wstępie : „Ewolucja jest nie udowodniona i jest nieudowadnialna. Wierzymy w nią tylko dlatego, że jedyną alternatywą jest kreacja, a to jest nie do pomyślenia!”.
13. Skutki ewolucji
Jeśli ewolucja jest prawdą to nie możemy zaprzeczyć tezie, że być może pewni ludzie ewoluowali szybciej i dalej niż inni. Pełny tytuł książki Karola Darwina brzmi: "O pochodzeniu gatunków poprzez naturalną selekcję, zachowanie uprzywilejowanych ras w walce o przetrwanie”. Jeśli Karol Darwin nie był rasistą (w co trudno uwierzyć czytając powyższe słowa) to na pewno założył podwaliny dla rasizmu. W USA na Targach Światowych ciemnoskórych ludzi pokazywano jako eksponat, formę przejściową między człowiekiem a małpą. Przez długi czas traktowano w ten sposób australijskich aborygenów, co doprowadziło do uśmiercenia tysięcy z nich. Jeśli bowiem ewolucja jest faktem to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, wręcz graniczące z pewnością, że pewni ludzie ewoluowali prędzej niż inni. Adolf Hitler wierzył w ewolucję, która dała mu idealne teoretyczne podstawy pod przekonanie o wyższości rasy aryjskiej i pogardy wobec Żydów jako przedstawicieli rasy niższej w ewolucyjnym pochodzie. W podobny sposób na człowieka patrzyli Stalin czy Trocki. Jeśli ewolucja jest rzeczywiście prawdą, a sposobem w jaki dokonuje się selekcji jest dobór naturalny to w czym upośledzony, chory lub słaby człowiek jest bardziej wartościowy od silnego, zdrowego szympansa? Markiz De Sade doskonale wskazał do czego prowadzi przekonanie o „rozstrzygającej” i determinującej wszystko naturze.
Niniejszy artykuł w dużej mierze bazuje na nauczaniu innych, w szczególności dr Kenta Hovinda, pastora Douglasa Wilsona oraz ks. Józefa Szeligi, od których zaczerpnąłem większość argumentów.