Obecnie wiele słychać nt. straszliwej zbrodni dokonanej w Pucku na dwójce dzieci Klaudii i Kacperku. Dopuścili się jej Anna i Wiesław Cz.
- ich rodzice zastępczy. Jak informuje trojmiasto.gazeta.pl gdy zostawali rodziną
zastępczą Hanna - matka dzieci była w czwartej ciąży. Miała 22 lata, mąż Daniel
niewiele starszy. Ona rodzi kolejne dzieci, on próbuje handlować drewnem, ale
ścigają go za niespłacone kredyty, jest coraz gorzej. Gdy w maju 2011 r. w domu
jest już piątka maluchów - Krzyś, Daniel, Kacper, Klaudia i najstarsza
pięcioletnia Ola - rodzina dostaje nadzór kuratora. Pod koniec roku Hanna znów
jest w ciąży, a Daniel w więzieniu. Sędzia Sądu Rodzinnego w Wejherowie
decyduje na wniosek kuratora, że dzieci muszą zostać zabrane.
Ktoś zauważył ten fakt? Sędzia
w majestacie prawa orzeka (na wniosek kuratora), że dzieci należy odebrać matce, która wobec
nich nie popełniła czynu o charakterze przestępstwa (sic!). Jej winą był fakt... posiadania piątki dzieci w rodzinie borykającej się z ogromnymi problemami
finansowymi i mąż odsiadujący wyrok za niespłacone kredyty.
Uwaga opinii publicznej jest jednak odwracana od tej informacji, a skupiana na "krucjacie" Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka, który z wielką zaciekłością szuka winnych i domaga się dyscyplinarnych
konsekwencji wobec osób ignorujących niepokojące sygnały dotyczące kompetencji wychowawczych Anny i Wiesława Cz. Media jednogłośnie mu wtórują i
"sprzedają" widzom publiczne oburzenie na zaniedbania osób
reprezentujących Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.
Jednakże w świetle samego faktu odebrania przez polskie państwo
dzieci ich matce (czego skutkiem w kolejności dalszych wydarzeń była ich śmierć) konsekwencje należy wyciągnąć
także wobec... Sędziego Sądu Rodzinnego w Wejherowie wydającego wyrok
o zalegalizowanym porwaniu dzieci ich rodzicom, wnioskującego w tej sprawie kuratora oraz samego Rzecznika
Praw Dziecka będącego na ten fakt zupełnie obojętnego.
W świetle
zapisu w polskim prawie o zalegalizowanej kradzieży dzieci (bo tak to należy nazwać) ich rodzinom
dokonywanej przez państwo (np. za trudne warunki mieszkaniowe,
materialne) wszelkie wyrazy "świętej troski" o zamordowane dzieci w
ustach państwowych urzędników są hipokryzją wielkiego kalibru.
Owszem, gdyby pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie podjęli inne decyzje
i działania - być może Klaudia i Kamilek nadal by żyli. Żyliby
jednak nieomal na pewno gdyby Sędzia i kurator poszanowali naturalne prawo rodzica do
wychowywania własnego dziecka i gdyby Rzecznik Praw Dziecka podjął odpowiednie
działania chroniące prawo dziecka do wychowania w jego naturalnej rodzinie. Choćby
biednej. Choćby bez ojca. Choćby borykającej się ze zdrowiem. Matka zabitych
dzieci straciła je dużo wcześniej: wtedy gdy skrzywdzono Klaudię i Kacperka odebraniem im mamy.
Dlaczego wówczas pan Marek Michalak milczał i nie bronił praw tych dzieci?