Prawda
o Trójcy Św. nie jest jednak teologiczną gimnastyką dla chętnych, ani zwykłą linią odróżniającą Kościół od kultów, dotyczy bowiem tego kim jest Bóg. Dlatego Kościół poprzez wieki bardzo mocno bronił doktryny Trójcy przed antytrinitarnymi herezjami.
Każda prawda Pisma Świętego ma wpływ na nasze życie. To, co robimy w Niedzielę rano
podczas Nabożeństwa jest jednym z najbardziej wyrazistych przejawów tego w co wierzymy. Jeśli interesuje nas stanowisko danej wspólnoty w temacie Trójcy Świętej, usprawiedliwienia z wiary, zrozumienia Wieczerzy Pańskiej itp., to o wiele bardziej wiarygodnym testem będzie przyjrzenie się treści i formie nabożeństwa niż surfowanie w internecie.
O Nabożeństwie powinniśmy myśleć w trynitarny sposób: Bóg Ojciec wzywa nas przed Swoje oblicze, aby w mocy i obecności Ducha nas odnowić i umocnić w
poznaniu Syna. Spotykamy się wokół tronu Ojca, w mocy Ducha, w imieniu Syna.
Duch został posłany przez Ojca aby przenieść nas do Syna.
Jeśli
wiara w Trójcę Św. jest absolutną podstawą naszej wiary to Nabożeństwo chrześcijańskie
powinno być również trynitarne. Co to znaczy? To oznacza, że prawda o tym, jaki
jest Bóg powinna być wyeksponowana podczas Nabożeństwa. Nie chodzi mi jednak o
cotygodniowe mówienie kazań na temat Trójcy Świętej. Mam raczej na myśli jego przebieg, treść, liturgię, które powinny być nasiąknięte tą prawdą. Kiedy ktoś po raz pierwszy odwiedziłby chrześcijański Kościół nie powinien mieć żadnych wątpliwości jakiego Boga się w nim czci, do kogo się modli, w czyim imieniu się spotyka.
Przesadny
intelektualizm wyparł przełożenie między prawdami, które wyznajemy, a
praktyką. Również praktyką Nabożeństwa. Niektóre z nich pod względem odniesień, modlitw, pieśni do Trójjedynego Boga nie różnią się od spotkania
Mormonów czy Świadków Jehowy. Oczywiście w oficjalnym wiary kościelnych wspólnot bez trudu odnajdziemy odniesienie do
Trójcy Świętej, ale w zasadzie jest to jedyne miejsce gdzie to nawiązanie istnieje. Na Nabożeństwie natomiast używa się słów "Bóg", "Jezus", "Pan", "Zbawiciel". Wyznajemy, że "tylko przez imię Jezus jesteśmy
zbawieni" i że "tylko Boga należy czcić i Panu oddawać chwałę". Któż by się z tym nie
zgodził? Każdy członek około-chrześcijańskiego kultu powie "Amen!" słysząc to wyznanie.
Jeśli podczas Nabożeństwa nie ma żadnego lub prawie żadnego odniesienia do tego, kim jest Bóg, którego czcimy - oznacza to, że dla jego uczestników nie jest to aż tak istotna sprawa. Współcześni pop-ewangeliczni chrześcijanie jednomyślnie sprzeciwiają się niektórym niebiblijnym treściom i teologii katolickiej Mszy Świętej (jej ofiarniczy charakter, wezwania do NMP, Świętych w niebie, modlitwy za dusze czyśćcowe, kult elementów Komunii). Po wieloma względami łączę się w tej krytyce. Gdyby jednak prześledzić treść pieśni, liturgii, modlitw, to okazuje się, że Msza przesiąknięta jest odniesieniami do Trójjedynego Boga. Uczestniczyłem natomiast w wielu ewangelicznych nabożeństwach (tzw. "biblijnych" lub "nowotestamentowych" Kościołów), na których takiego odniesienia nie było ani razu.
Jakiś czas temu brałem udział w dyskusji na Facebooku z jednym z pastorów, który zdecydowanie sprzeciwiał się modlitwom zanoszonym do Trójcy Świętej i Pana Jezusa, argumentując, że jedyny dopuszczalny model to modlitwa "do Ojca w imieniu Syna". Nic dziwnego, że brak chwały oddawanej Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu prowadzi niektórych chrześcijan do przeświadczenia, że jest to jedynie akademicka doktryna bez odniesienia do realnego życia.
To co robimy, mówi wiele na temat tego w co wierzymy. Jeśli na Nabożeństwie brakuje cotygodniowej Wieczerzy Pańskiej - to coś komunikuje nt. jej rangi i znaczenia dla wiernych. Jeśli Pismo Święte nie jest głoszone i wyjaśniane - to wiele mówi nt. tego, co jest uważane za autorytet i źródło zachęty dla wiernych. Jeśli nie przykłada się wagi do trynitarnych odniesień podczas Nabożeństwa - to wiele mówi na temat tego jakie miejsce zajmuje ta doktryna w teologii danego Kościoła.
Jakiś czas temu brałem udział w dyskusji na Facebooku z jednym z pastorów, który zdecydowanie sprzeciwiał się modlitwom zanoszonym do Trójcy Świętej i Pana Jezusa, argumentując, że jedyny dopuszczalny model to modlitwa "do Ojca w imieniu Syna". Nic dziwnego, że brak chwały oddawanej Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu prowadzi niektórych chrześcijan do przeświadczenia, że jest to jedynie akademicka doktryna bez odniesienia do realnego życia.
To co robimy, mówi wiele na temat tego w co wierzymy. Jeśli na Nabożeństwie brakuje cotygodniowej Wieczerzy Pańskiej - to coś komunikuje nt. jej rangi i znaczenia dla wiernych. Jeśli Pismo Święte nie jest głoszone i wyjaśniane - to wiele mówi nt. tego, co jest uważane za autorytet i źródło zachęty dla wiernych. Jeśli nie przykłada się wagi do trynitarnych odniesień podczas Nabożeństwa - to wiele mówi na temat tego jakie miejsce zajmuje ta doktryna w teologii danego Kościoła.
Zrozumienie
wpływa na działanie, a działanie kształtuje zrozumienie. Kochajmy prawdę o Trójcy Świętej. Chwalmy Ojca, Syna i Ducha Świętego i uczmy się widzieć zastosowanie tej prawdy na treść Nabożeństwa i nasze codzienne życie.