Nowy Testament nie podaje nam rozpiski schematu, wyglądu nabożeństwa. Powód jest prosty: pisarze zakładają, że żydowskim czytelnikom znany jest porządek nabożeństwa świątynnego. Niektórzy sądzą, że skoro takiej rozpiski nie ma to znaczy, że nabożeństwo chrześcijańskie powinno być kształtowane przez naszą twórczość, ludzkie potrzeby, pragmatyzm. Bóg jednak nie zostawił naszej twórczości tak ważnej sprawy jak publiczne nabożeństwo kościoła. Te zasady mamy objawione w Bożym Słowie. Jednak nie w tych księgach, które wielu z chrześcijan lubi czytać. Wolelibyśmy aby były one objawione w Ew. Jana zamiast w Księdze Kapłańskiej. Księga Kapłańska nie ma zbyt dużego poparcia w sondażach czytelnictwa Biblii przez wierzących stąd jej zasady są często pomijane, zupełnie nieznane. Właśnie w niej czytamy nt. zasad wedle których Lud Boży miał zbliżać się do Boga. Zanim zbędziemy ten fakt lekceważącym: "To był Stary Testament. To był Izrael. Nie składamy już ofiar. Nasze uwielbienie ma być szczere i spontaniczne. Nowy Testament daje nam wolność w publicznym kulcie itp." zauważmy, że w Bożym Słowie sposób przychodzenia wiernego Ludu przed oblicze Boga, publiczny kult kościoła nigdy nie był pozostawiony ludzkiej inwencji.
Czytając o porządku nabożeństwa w Księdze Kapłańskiej 9:15-24 powinniśmy zwrócić uwagę, że ofiar było więcej niż jedna. Już samo to powinno nam wskazać, że ich zastosowanie jest szersze niż symbolizowanie ofiary Jezusa na krzyżu, co oczywiście było ich podstawową funkcją. Idąc dalej: ofiary były składane w określonej kolejności. Każda miała swoje znaczenie, co powinno nas uczyć w jaki sposób również my w Nowym Przymierzu powinniśmy zbliżać się do Boga. Rodzaje ofiar i ich kolejność opowiadały historię. Jaką historię?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy się nauczyć jak zwierzę było zabijane. Sposób składania ofiar był ważny i mówi nam ważne rzeczy. Po pierwsze: to musiało być zdrowe zwierzę. Po drugie: zwierzę miało "przejść drogę" poprzez rozcięcie nożem oraz spalenie w ogniu. Jednak zanim to się działo wierzący miał położyć na nie swoje ręce. Od tego momentu to zwierzę reprezentowało człowieka, zaś osoba wierząca patrząc na całą "drogę liturgiczną", którą pokonywało zwierzę (rozcięcie i spalenie) miała zdać sobie sprawę, że tak naprawdę to ona powinna przejść ją sama.
Dlaczego ofiara miała być rozcięta nożem/mieczem i spalona w ogniu, a nie np. ukamienowana i zakopana? Odpowiedzi należy szukać w pierwszych rozdziałach Pisma Świętego: "Odprawił go więc Pan Bóg z ogrodu Eden, aby uprawiał ziemię, z której został wzięty. I tak wygnał człowieka, a na wschód od ogrodu Eden umieścił cheruby i płomienisty miecz wirujący, aby strzegły drogi do drzewa życia". Rdz 3:23
Bóg po wygnaniu Adama i Ewy z Raju ustawił u bram wejściowych we wschodniej części Ogrodu anioła z ognistym, płonącym mieczem. Aby człowiek mógł powrócić do Ogrodu czyli miejsca obecności Boga musiał przejść przez anioła, który by nas rozciął (stąd miecz), a następnie spalił (stąd ogień). Na tego samego anioła wskazywał strój oraz narzędzia liturgiczne kapłanów.
Idźmy dalej: pamiętamy zapewne jak wyglądał Namiot Zgromadzenia i potem Świątynia? Nie? Miejsce Najświętsze było po zachodniej stronie. Do środka wchodziło się od wschodu. To również nie było przypadkową architekturą. Nabożeństwo świątynne wskazywało bowiem na powrót człowieka do Boga, powrót do Ogrodu, który znajdował się na zachodzie. Nabożeństwo oznaczało więc drogę wierzącego w stronę Ogrodu, Bożej obecności. Czynił to "poprzez zwierzę", które musiało być uśmiercone, rozcięte i spalone.
To wszystko powinno nas zanieść do Nowego Testamentu, w którym również mamy symbolikę miecza - Bożego Słowa oraz Ducha, który jest ogniem palącym. Są to symbole nawiązujące do Nabożeństwa Świątynnego w Starym Przymierzu. W Nowym Przymierzu my również doznajemy tej transformacji, co zwierzę w Starym. Słowo Boże nas tnie, przenika nasze myśli, duszę, myślenie, motywacje, zmienia nas. Duch niczym ogień rozpala nasze serca i zanosi nas jako ofiarę dla Boga. Nabożeństwo nie jest więc uobecnianiem ofiary Jezusa. Została ona złożona raz na zawsze. Na nabożeństwie my jesteśmy ofiarą, nasze ciała, pieśni, modlitwy, liturgiczne odpowiedzi na Boże Słowo, pieniądze... Dlatego warto się zastanowić: co przynosimy Bogu? Czy nasze zaangażowanie jest dla Boga "miłą wonnością" czy przyniesieniem Bogu tego co kulawe, słabe, pozostałościami zakończonego tygodnia? Na nabożeństwie Bóg jest reżyserem i pierwszoplanowym "aktorem". My zaś nie jesteśmy widzami lecz aktywnymi uczestnikami dialogu.
Na tym póki co zakończę. Wkrótce wpis nt. symboliki ofiar w Nabożeństwie Świątynnym oraz ich odniesienia do Chrześcijańskiego Nabożeństwa.