Pewien protestant sprowokował mnie do sformułowania kilku myśli na temat jedności i ciągłości Ludu Bożego. Powodem był fakt, że mocno oburzył się na moje stwierdzenie, w którym wskazałem na papieży i teologów katolickich sprzed reformacji jako na "ojców wiary" każdego z protestantów. Oczywiście dla wrażliwych, ortodoksyjnych "protestanckich" uszu było to nie do przyjęcia! Brudny Rzym i mój nieskazitelny kościół istniejący od dwóch tysięcy lat mają wspólną historię?! Moderatorze - gdzie jesteś?! Na co potrzeba nam jeszcze świadków? Wszak słyszeliście bluźnierstwo!
Śpieszę jednak na pomoc strwożonym sercom. Mówiąc o "ojcach" wiary mam na myśli to o czym pisał apostoł Paweł nazywając "ojcami naszymi" niewiernych Izraelitów, którzy nie weszli do Ziemi Obiecanej z powodu nieposłuszeństwa (1 Koryntian 10:1-6). Pawle, Pawle, czy aby nie zagalopowałeś się za daleko? Noe, Abraham, Józef, Mojżesz, Dawid - to byśmy jeszcze zrozumieli, ale ci nieposłuszni Izraelici, którzy tęsknili za egipskim minimum socjalnym...; ci czciciele Złotego Cielca i poplecznicy buntu Koracha..?! Oni naszymi "ojcami"?! W naszej historii nie ma takich rzeczy!
Rozpoznanie faktu, że w historii mojego i twojego kościoła znajdują się tacy ludzie jak Absalom, Achab, Korach, Judasz, Czarnoksiężnik Szymon, Bonifacy VIII, Leon X czy Pius IV nie oznacza akceptacji ich niemoralności i odstępstwa. Oznacza natomiast dostrzeżenie, że jego (kościoła) korzenie sięgają czasów sprzed XVI wieku, a nawet przed pojawieniem się Jana Husa (co może jawić się wielu protestantom jako bardzo szokujące). Opis odstępstwa króla Achaba, zdrady Judasza to część historii kościoła, a nie wydarzeń dziejących się poza nim, wśród pogan. Polemika Augustyna z Pelagiuszem (IV wiek), ustalenia Soboru w Chalcedonie (V wiek), opis schizmy w 1054 roku to część historii kościoła, nie zaś czcicieli obcych bóstw.
Ów kościół jest społecznością Ludu Odkupionego, którego częścią byli również odstępcy oraz ci, którzy nie wytrwali w wierze. Uświadomienie tego faktu powinno nas chronić przed zupełnie niebiblijnym myśleniem, że prawda po wiekach ciemności przychodzi "wraz z nami", zaś kościół po tajemniczym zniknięciu w czasach Konstantyna Wielkiego (lub wcześniej) spadł na nowo z nieba w czasach Wycliffa, Husa lub Lutra. Brzmi niedorzecznie i zabawnie, prawda? Teraz jednak czas na kubeł (bardzo) zimnej wody: wiecie, że niektórzy protestanci w TO wierzą?!
Acha, tzw. "świadkowie Jehowy" również. Tyle, że u nich każde z powyższych nazwisk zastąpcie innym: Charles Taze Russel. To jednak tylko potęguje stopień niedorzeczności i niebiblijności myślenia, że kościół Jezusa pojawił się po kilkunastu wiekach od czasów apostołów w postaci takiej czy innej grupy odnowieniowo-reformatorskiej (a w przypadku świadków J. - odstępczej).