Czy naprawdę ktoś wierzy w to, że chęć usuwania krzyża z Sejmu jest neutralnością światopoglądową? Ktoś powie: "Obecność krzyża wynosi przecież jedną religię nad inne". Tak. To prawda. To coś w co my jako chrześcijanie wierzymy. Dlatego np. w naszym domu nad wejściem do gościnnego pokoju mamy powieszony krzyż. Jako chrześcijanie mamy bowiem przekonanie, że krzyż Chrystusowy jest mocą ku zbawieniu każdego, kto zaufa Synowi Bożemu. Tak, to faworyzowanie chrześcijaństwa. To stawianie niewierzącym posłom przed oczy symbolu męki Pańskiej, w którą nie wierzą. I niech tak będzie. Niech krzyż kłuje i dzieli. Tak było i zawsze będzie. Dla jednych krzyż Chrystusowy zawsze będzie głupstwem, dla drugich zgorszeniem, dla innych zaś mocą Bożą ku zbawieniu (1 Kor 1:23-24). Skoro krzyż dzieli w rodzinie to dlaczego ma nie dzielić w państwie? Będzie dzielił i nie usuwajmy go w imię Św. Spokoju. Równie dobrze w imię spokoju możemy przestać być chrześcijanami w domu – jeśli współmałżonek nie akceptuje naszej wiary czy obecności Pisma Św.
Pomyślmy: czy wieszanie obok krzyża innych symboli: gwiazdy Dawida, islamskiego półksiężyca, Jing-Jang, czy tęczowej flagi środowisk homoseksualnych jest neutralnością poglądową?! Odpowiedź jest oczywista. Byłby to wyraz konkretnego, mocnego światopoglądu, np. takiego, że prawda jest względna i nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy brak homoseksualnego współżycia jest lepsze od praktyk homoseksualnych lub, że krzyż Chrystusowy nie jest wyjątkowy lecz jest symbolem jednej z wielu (mniej lub bardziej sympatycznych) religii.
Nie bądźmy naiwni. Chęć zdjęcia krzyża i zastąpienie go białą ścianą jest przejawem misjonarskości w bardzo konkretnej sprawie ideowej. Biała, pusta ściana w wielu kontekstach jest wyrazem ideologii "nicości", relatywizmu i odsuwania Boga z przestrzeni, której jest Panem. Ta historia zaczyna się już w początkowych rozdziałach Księgi Rodzaju. Tam pierwszym ludziom również nie podobały się Boże symbole (i treści, które niosły) w świecie. Mówienie więc o neutralnym religijnie, ideowo państwie to zwykła hipokryzja. To tak jakby Ewa w Ogrodzie mówiła o "neutralnym świecie", w którym każdy ma prawo ocenić właściwości drzewa bo w zasadzie nie wiadomo czy Bóg ma rację i czy Ogród (oraz cały świat) należy do Niego.
Niestety chrześcijanie tak zrelatywizowali przesłanie Pisma, że uczynili z chrześcijaństwa "prywatną religię", a poselstwo Jezusa niepewnym przypuszczeniem. Tymczasem treść Wielkiego Posłannictwa (Mt 28) mówi jasno, że uczniami mamy czynić "narody" oraz że władza na niebie i na ziemi należy do Jezusa. Nie oddawajmy jej ideologiom sekularystów. Nie zamieniajmy krzyża w białą ścianę. Nie zamieniajmy poselstwa ewangelii w ideologię ateizmu, pustki, hedonizmu, nihilizmu i relatywizmu.