Środowiska lewicowe często zarzucają chrześcijańskim konserwatystom, że ci dążąc do ustawowego zakazu aborcji, eutanazji lub sprzeciwiając się legalizacji związków homoseksualnych chcą poprzez regulacje prawne narzucać innym obywatelom swójświatopogląd.
Nic bardziej mylnego. Nie ma to nic wspólnego z narzucaniem komukolwiek światopoglądu. Kobieta wciąż może uważać aborcję za jedynie wycięcie uciążliwej tkanki, jednak nie ma prawa w legalny sposób... zabijać nienarodzonego człowieka. Bez żadnych konsekwencji prawnych może uważać poczęte dziecko za "coś", "niechcianą tkankę" lub "zbędny organ". Kiedy jednak w imię "prawa do wyboru" chce niszczyć życie - nie może być na to zgody państwa, którego jedną z odpowiedzialności jest ochrona życia. Również tego, które jeszcze nie widziało trawy i drzew.
Traktując dążenie do zakazu aborcji jako narzucanie światopoglądu przyznalibyśmy, że z kolei dążenie do legalizacjiaborcji jest narzucaniem światopoglądu jej przeciwnikom. W rzeczywistości nie chodzi o narzucanie komukolwiek określonej wizji świata lecz o narzucanie pewnego kodeksu etycznego wyrażającego określone wartości. Tym z kolei zainteresowane są wszystkie strony politycznej, publicznej debaty: jakie zasady chcemy narzucić społeczeństwu? Definiujące nienarodzonego człowieka jak "coś" czy jak "kogoś"? Nadające konkubinackim, partnerskim związkom przywileje, kompetencje rodziny czy nie?
Oznacza to, że wszelkie prawa (również tworzone przez rzekomo "neutralną", "otwartą na człowieka" lewicę) to... narzucona etyka. Każde prawo ograniczające pewne działania ludzkie (np. spożywanie narkotyków, znęcanie się nad zwierzętami, seks z nieletnimi itp.) jest narzuceniem pewnego systemu etycznego. Każda "etyka" (nawet ta w wydaniu palikotowym) objawia "boga" i światopoglądowe założenia jej zwolenników.
Przykładowo: zarówno Arabia Saudyjska jak i Szwecja są teokracjami o twardych systemach politycznych, gospodarczych, ideowych. Pytanie jedynie brzmi: kto jest "bogiem" owych teokracji? Może nim bowiem być zarówno Trójjedyny Bóg, jak i najróżniejsze ideologie, które chcemy bronić, krzewić, wprowadzać w życie (sekularyzm, socjalizm, laicyzm, humanizm, agnostycyzm, feminizm, komunizm, kapitalizm, liberalizm, konserwatyzm itp.).
Nie zapytam zatem: czy ktokolwiek w debacie o kształcie, treści edukacji, o związkach partnerskich, finansowaniu kościoła itp. chce narzucać innym swój kodeks etyczny? Zapytam raczej: za narzuceniem jakiego kodeksu etycznego się opowiadamy? Zasady jakiego "boga" (osoby, grupy ludzi, ideologii itp.) chcemy wcielać w życie?