"Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy". – 1 Tymoteusza 3:15 (BT)
W powyższym wersetem łączy się kilka karkołomnych egzegez, a właściwie "eisegez" czyli wkładanie w treść Bożego Słowa znaczeń, których ono NIE ZAWIERA.
Bardzo powszechna (i całkowicie błędna!) interpretacja tego fragmentu różnych tradycji w chrześcijaństwie jest następująca: skoro Biblia mówi o kościele jako o "filarze i podporze prawdy" to oznacza, że WSZYSTKO co kościół głosi JEST prawdą i ZAWSZE (cokolwiek by głosił) powinniśmy to bezkrytycznie przyjmować – nie sprawdzając zgodności jego orzeczeń z Pismem Świętym.
Jest to zupełnie niebiblijny i nielogiczny wniosek. To tak jakbyśmy powiedzieli, że skoro ojciec (z Bożego ustanowienia) JEST duchowym przewodnikiem dla swoich dzieci (np. Ef 6:1-4), to znaczy, że ZAWSZE daje im dobre i biblijne rady. Otóż jedno nie implikuje drugiego. Raczej wskazuje na POWINNOŚCI. Skoro ojciec JEST (bo to jest fakt) przewodnikiem dla swojej rodziny to oznacza, że powinien być wiernym studentem Słowa Bożego aby je swoim bliskim przybliżać. Jeśli tego nie robi – wówczas postępuje wbrew temu kim jest i temu jakie jest jego powołanie.
Podobnie rzecz się ma z kościołem. Skoro kościół JEST filarem i podporą prawdy to powinien DBAĆ o to by jej strzec i głosić. Bo JEŚLI tego nie robi to znaczy, że nie postępuje zgodnie ze swoim powołaniem. W takim przypadku żaden wierny chrześcijanin nie powinien się na niego powoływać i podążać za nim (lecz za Słowem Chrystusa) podobnie jak nastoletni syn nie powinien wykonać polecenia ojca kiedy ten zachęca go do grzechu.