"I stało się pewnego dnia, gdy nauczał, a siedzieli tam faryzeusze i nauczyciele zakonu, którzy przybyli ze wszystkich wiosek galilejskich i judzkich, i z Jerozolimy, a w nim była moc Pana ku uzdrawianiu (...)" - Ew. Łukasza 5:17
Spośród grona słuchaczy Jezusa Ewangelista Łukasz wyróżnia dwie grupy: faryzeuszy i nauczycieli zakonu. Z pewnością nie przyszli aby słuchać; raczej po to by szukać „haków”, sposobów na przyłapanie Jezusa na jakimś słowie.
Oczywiście również dziś zawsze się znajdą tego rodzaju "faryzeusze i nauczyciele zakonu": na wykładach, konferencjach, forach internetowych. Przychodzą nawet do kościoła i możemy być pewni, że nigdy nie powiedzą czego się nauczyli, czym zostali zachęceni. Dlatego? Ponieważ nie przychodzą by się nauczyć, zbudować, szukać zachęcenia, rozbudzać w sobie wdzięczność. To są dla nich najmniej interesujące rzeczy. Przychodzą by szukać powodów do narzekania. Chętnie podzielą się krytyką. To im przychodzi z ogromną łatwością.
Oczywiście, jeśli w coś się angażujemy możemy być pewni, że będziemy krytykowani przez tego typu ludzi. O wiele częściej niż ci, którzy nic nie robią. Tym, którzy nic nie robią można zarzucić niewiele rzeczy: np. że są leniwi, brakuje im ikry, ognia.
Tym, którzy się angażują można postawić o wiele więcej zarzutów: popełniają błędy, wykonują pracę w swoim tempie (a więc "za wolno"), nie są tak skuteczni jak powinni być itp.
Jeśli jesteśmy krytykowani to dobrze; to znaczy, że działamy. To znaczy, że jesteśmy zaangażowani. Wyciągajmy wnioski, jeśli jest to rzeczowa krytyka, ignorujmy jeśli jest to zwykłe „czepialstwo”, szukanie powodów do niezadowolenia, zawiść. Nie usłyszymy tego typu krytyki tylko w jednym przypadku – jeśli będziemy bierni.
Cały paradoks, ale i perfidia polega na tym, że ci, którzy wytaczają przeciwko nam najcięższe działa, są tymi, którzy najmniej robią. To nie są osoby, które mówią: Słuchaj, wiem, że się starasz, pozwól, że pomogę ci być jeszcze skuteczniejszym. Nie mówią także: Jestem strasznie zapracowany i zmęczony. Możesz się trochę bardziej postarać bo swoimi błędami spowalniasz mój wysiłek.
Często są to ludzie, których głównym zajęciem jest... krytyka. Pomyślcie ile konstruktywnych uwag w stronę Jezusa padło z ust uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie takowych! Wszystko są to pseudopobożne dyskusje, które mają jeden cel: znaleźć powód do oskarżenia Jezusa! Czy to zniechęcało naszego Pana? Bynajmniej!
Dla mnie osobiście bardzo często dowodem słuszności tego co robię są krytyczne uwagi tych, którzy... mi źle życzą, którzy nigdy lub prawie nigdy mnie nie wparli. To mnie bardzo zachęca do służby i utwierdza, że idę we właściwą stronę.