"Od samego początku swych narodzin, chrześcijaństwo było proklamacją Radości, jedynej możliwej radości 'w tym świecie'. Jeśli po Krzyżu radość "naturalna" stała się niemożliwa, to w głębi tej "niemożności", na samym dnie tej ciemności, chrześcijaństwo obwieściło i darowało nową radość i poprzez nią przeobraziło koniec - w początek. Bez proklamacji tej radości chrześcijaństwo nie istnieje. Tylko dzięki niej Kościół zwyciężył świat i dlatego, kiedy chrześcijanie tracą radość, Kościół traci też świat, do którego został posłany. Ze wszystkich oskarżeń rzuconych na chrześcijan najstraszniejszym było oskarżenie Nietschego, gdy o chrześcijanach powiedział, że pozbawieni są radości.
Dlatego zapomnijmy na jakiś czas o akademickich dyskusjach na temat Kościoła, jego misji i metodach tej misji. Rozważania tego rodzaju mają sens tylko w kontekście tej wielkiej radości, z której wszystko w chrześcijaństwie czerpie swój sens i siłę. "Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu" (Łk 2:10) - od takich słów zaczyna się Ewangelia, a kończy tak: "Oni zaś oddali Mu pokłon i z radością wielką wrócili do Jerozolimy" (Łk 24:52). Także i my, zanim weźmiemy się do dyskutowania programów i strategii "misji" winniśmy tę radość wielką odnaleźć na nowo".
Aleksander Schemann, Za życie świata, Instytut Prasy i Wydawnictw NOVUM, Warszawa 1988, s. 19