Wczoraj zadzwonił do mnie mój przyjaciel Andrzej Polaszek - pastor naszego kościoła z Poznania (i zarazem świetny prawnik). Pytał co sądzę o pomyśle by w świetle przegłosowanej ustawy "przemocowej" zachęcać do zgłaszania się w składy "zespołów interdyscyplinarnych" przedstawicieli organizacji chrześcijańskich, prorodzinnych itp. Pomysł bardzo mi się spodobał więc dziś podzielę się z Wami najnowszym wpisem Andrzeja z jego bloga "Sadząc jabłonie" na powyższy temat:
Z dniem 1 sierpnia weszły w życie przepisy zakazujące wychowania dzieci, w iście orwellowski sposób nazwane "przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie". Trudno. Przeżyliśmy (jako naród) Hitlera, Stalina i nagły atak spawacza, przeżyjemy i to.
Generalnie, cała nadzieja w tym, że w Polsce nic nigdy nie dzieje się tak do końca na serio. Płaszcze podbijane wyrokami sądowymi i jawne, gremialne lekceważenie ustawowo nakładanych obowiązków (abonament RTV, który płacą tylko emeryci, powszechne samowole budowlane, etc.) to nasza narodowa tradycja. Większość ludzi nawet nie odnotowała w swoich umysłach zmiany przepisów i w ich domach wszystko będzie wyglądać jak dotąd. Przynajmniej do czasu, kiedy wyposażeni w nowe kompetencje i naładowani propagandą funkcjonariusze Systemu nie staną się, w większej niz dotąd liczbie, równie aroganccy jak ich skandynawscy koledzy. A wtedy może się z kolei okazać, że Polacy nie Szwedzi i swoich dzieci obcym tak łatwo nie oddadzą...
Ostatnio przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. Skoro ustawa weszła w życie i na to nic nie poradzimy, może oprócz wznoszenia szańców i kopania okopów powinniśmy zaangażować się w jej wykonanie? W każdej gminie muszą powstać "zespoły interdyscyplinarne" (zobacz TUTAJ ) z udziałem "czynnika społecznego", które mogą odegrać w wielu sprawach bardzo złowrogą rolę. Może zamiast czekać, aż zostaną zawłaszczone przez zwolenników Nowego Wspaniałego Świata powinniśmy zgłaszać do nich przedstawicieli organizacji chrześcijańskich, prorodzinnych, etc.? Takich, którzy mieliby odwagę przeciwstawić się głupim pomysłom rozmaitych "specjalistów". Może dzięki temu udałoby się nam choć odrobinę stępić ostrze antyrodzinnych przepisów. Zespoły powstaną, czy nam się to podoba, czy nie. Może warto zadbać o to, kto wejdzie w ich skład.
Byłem kiedyś w pewnym mieście w stanie Washington, gdzie istnieje dość liczne środowisko edukacji domowej. Nie udało im się doprowadzić do zniesienia obowiązku posiadania zgody władz miejskich na uczenie dzieci w domu (decyduje o tym prawo stanowe), więc umieścili "swojego" człowieka na odpowiednim stanowisku w odpowiednim urzędzie. Rozwiązanie prowizoryczne, ale lepsze nic nic. W każdym razie, działa bez zarzutu. A zatem, do dzieła: Ich ustawa, nasze zespoły (-;
Ps. Jaką rolę powinniśmy, jako chrześcijańscy konserwatyści, odgrywać w zespołach interdyscyplinarnych? Tę kwestię wyjaśni sir Humphrey na przykładzie brytyjskiej dyplomacji w UE.