Gdy wczoraj ubrany w koszulę z koloratką przedzierałem się przez tłumy na gdańskiej starówce (jest Jarmark Dominikański) usłyszałem za sobą zawołanie dwóch pań siedzących na ławeczce (ok. 50-60 letnich): "A gdzie sutanna?!". Zdziwiony bezpośredniością pań odwróciłem się i powiedziałem: "Nie noszę". W odpowiedzi usłyszałem: "No to siejesz zgorszenie!"
Teraz to już sam nie wiem jak żyć! :-)
Koszula z koloratką (i spodnie rzecz jasna :) jest zgorszeniem dla niektórych katolików bo prócz niej nie noszę sutanny oraz dla niektórych protestantów bo w ogóle ją noszę (wołających niczym te dwie panie: "A gdzie jedyny uznawany przez nas liturgiczny ubiór - krawat?!").
Dla jednych to za mało, dla drugich za dużo. Dla jednych to "sprotestantyzowanie" urzędu duchownego, dla drugich to "kryptokatolicyzm". No i bądź tu człowieku mądry! :-)
Na temat symboliki ubioru napisałem jakiś czas temu artykuł pt. "Dlaczego noszę koloratkę?".