"Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim" - Ew. Łukasza 14:27
Jest to pierwsza wzmianka o krzyżu w Ew. Łukasza. I co ciekawe mowa o krzyżu uczniów. W historycznym kontekście niesienie krzyża przez uczniów oznaczało dwie rzeczy:
- bycie odrzuconym przez rodzinę z powodu miłości do Jezusa (w.26)
- gotowość do śmierci na rzymskim krzyżu w obronie ewangelii
W odniesieniu do nas niesienie krzyża to metafora wszelkiego poświęcenia i znoszenia trudów codzienności w imieniu Jezusa. To niesienie cierpienia. Każdy z nas może mieć inny krzyż: ktoś może zmagać się z homoseksualnymi skłonnościami, inna osoba z wychowywaniem niepełnosprawnego dziecka, z uciążliwą chorobą, ktoś inny znosząc niesprawiedliwe oskarżenia ze strony bliskich osób, presję niewierzącego męża, żony...
To są nasze krzyże, które musimy wziąć i nieść. Dźwiganie ich łączy się z cierpieniem, bólem; z powracającym pytaniami: W imię czego? Dla jakiej korzyści? Jak długo jeszcze? Czy starczy mi sił? Sądzę, że to wszystko towarzyszyło Jezusowi w jego dźwiganiu krzyża. Jednak doniósł go i oddał na nim życie. Krzyż więc łączy się z oddaniem życia; niekoniecznie fizycznie (jak w przypadku Jezusa) lecz w znaczeniu poświęcenia go dla innych.
Może nieraz myśleliście oglądając tych wydawałoby się „ludzi bez problemów”: Oni nie mają dzieci, więc nie muszą martwić się każdego dnia o problemy z wychowaniem i edukacją, wykramieniem i ubraniem ich; na wszystko mają czas, świetnie się bawią, nie mają problemów z opłaceniem rachunków bo mieszkają sami i zarabiają 5 tys. zł. Są tacy beztroscy...
Jednak szukanie beztroskiego życia to nie jest droga ucznia Jezusa. To droga na skróty i nie prowadząca do chwały. Jest kusząca dlatego, że jest szeroka. Wielu na nią wkracza bo wydaje się być "bezproblemowa".
Biblia uczy, że droga do chwały jest wąska i kręta, a nie prosta. Ta droga prowadzi przez krzyż. Nie można go na niej ominąć. Jako chrześcijanie nie możemy ominąć krzyża. Bóg obiecuje jednak ulgę i wieczną radość, ale w wyznaczonym przez Niego czasie. Podobnie jak w sytuacji Jezusa. Na Golgocie Jezus nie tylko został zdjęty z krzyża. Możemy również powiedzieć, że krzyż został zdjęty z Jezusa!
Nasz krzyż jeśli tylko go doniesiemy do celu – zostanie i z nas zdjęty. Bóg obiecuje ulżyć w cierpieniu jeśli tylko nie wybierzemy szybkiej ulgi. Jeśli tylko nie ominiemy krzyża i nie będziemy uciekali od dźwigania go. Pokusa by go zdjąć zbyt szybko może i przychodzi co jakiś czas: by uwolnić się od biegających dzieci i szukać Św. Spokoju, by odciąć się w końcu od trudnych z charakteru chrześcijan, uwolnić się od troski okazywanej słabym i wątpiącym, od męża lub żony.
Być może również Jezus odczuwał te presje niosąc swój krzyż. Być może pomyślał: Mogę go zrzucić już teraz. Ominie mnie ból przybijanych gwoździ i ból oddzielenia od Ojca. Wiedział jednak, że gdyby to zrobił – nie przyszłaby chwała zmartwychwstania i nowego życia dla nas. Ilekroć ciąży ci twój krzyż – spójrz na Jezusa. Nie obawiaj się prosić o pomoc Jego lub innych, którzy mogą cię wesprzeć w jego niesieniu. Spójrz także na chwalebny koniec tej drogi. Na wieczną chwałę, która czeka naśladowców Jezusa.
Jak stwierdził D. Gooding Jezus jest jak przewodnik, który mówi grupie niedoświadczonych wędrowców, że mogą wziąć udział w podróży ich życia. Udział w niej jest dobrowolny i bezpłatny. Będzie to jednak podróż pełna niebezpieczeństw. Przewodnik gwarantuje, że każdego, kto się zgłosi bezpiecznie przeprowadzi do celu podróży, nie weźmie za to żadnego wynagrodzenia, ale stawia jeden warunek: każdy uczestnik podróży podda siebie i swoje rzeczy jego kontroli oraz zgodzi się na całkowite posłuszeństwo jego władzy.
Chrystus gwarantuje, że doprowadzi każdego prawdziwego ucznia do wiecznego zbawienia. Oczekuje jednak poddania Jemu każdej dziedziny naszego życia. Jeśli nie zgadzasz się na Jego warunki – przemyśl dobrze czy naprawdę chcesz zostać Jego uczniem.