Jakie macie wrażenia po odczytaniu stenogramów z czarnych skrzynek? (Tutaj ich zapis)
Oto moje refleksje:
1. Kto wie czy istotniejsze dla zbadania tego się działo w samolocie są te "niewyraźne" zapisy.
2. Czy to przypadek, że nie da się ich odczytać (akurat się nie nagrały) czy celowe działanie, którego celem jest nie niszczenie reputacji którejś z ofiar lub nie rzucanie podejrzenia na zaniedbania wieży kontrolnej (lub kogokolwiek innego).
3. Jeśli mamy stenogramy to nie powinno być problemu w przekazaniu przez Rosjan oryginałów czarnych skrzynek (chyba, że zapisy się od siebie różnią) by ułatwić "przyjaciołom Polkom" prowadzenie śledztwa i możliwość odszyfrowania niewyraźnych fragmentów rozmów z kokpitu.
4. Porównując wypowiedzi pilotów kilkadziesiąt, kilkanaście minut przed katastrofą można mniemać, że są to rozsądni ludzie, którzy nie planują żadnego ryzyka i podchodzenia do lądowania w ekstremalnych warunkach. Jest mowa np. o zapasowych lotniskach i przypuszczenie dużego prawdopodobieństwa nie wylądowania w Smoleńsku. Stąd zupełnie niewspółmierny z tym jest zapis ostatnich 30 sekund lotu, w którym mimo mnóstwa ostrzeżeń, sygnałów alarmowych - piloci "pchają się" na coraz niższe wysokości zachowując tą samą prędkość! Oznaczałoby to ogromną presję pod którą byli. W stenogramach ta presja jest wyrażona pośrednio (obecność w kokpicie przełożonego - gen. Błasika, "no to sie wkurzy", "no to mamy problem", "prezydent nie podjął jeszcze decyzji"), ale wystarczyło. Kto wie czy w "zagubionych" słowach nie padają bardziej bezpośrednie stwierdzenia.
5. Teza, którą słyszałem i brzmiąca niczym z filmu albańsko-greckiego jest taka, że piloci NIE SŁYSZELI sygnałów alarmowych. Urządzenia wrzeszczą, wieża alarmuje, a w kabinie... żadnych reakcji. Żadnych przejmujących rozmów, nerwowych komentarzy. Dopiero gdy samolot uderza w drzewo są przeraźliwe okrzyki (przekleństwa). Tak zachowuje się osoba, która... jest zaskoczona i którą katastrofa spotyka NAGLE.
To takie moje "gorące myśli" po przeczytaniu stenogramów.