Rządowy projekt ustawy "O zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw" zainspirował mnie do refleksji nad zagadnieniem ingerowania państwa w prywatne życie rodzin oraz obywateli. Oto kilka moich przemyśleń w tej kwestii:
1. Celem każdego rządu (polskiego również) jest strzec wolności i bezpieczeństwa każdego obywatela, w tym praw rodziców do wychowywania dziecka zgodnie z własnym światopoglądem.
2. Rodzina jest wobec państwa „instytucją” bardziej pierwotną (została utworzona przed państwem - Księga Rodzaju 2-3) i w tym kontekście uzurpowanie sobie przez państwo prawa do "odbierania dziecka z rodziny" za postawy rodziców nie podlegające zapisom kodeksu karnego (a więc definicjom zwykłych, pospolitych przestępstw) jest buńczucznym zawłaszczaniem przez rząd (i jego agendy) kontroli nad rodziną oraz zamachem na nią.
3. Rodzina jest instytucją najgłębiej ingerującą w osobiste życie człowieka. Wkraczanie państwa w sferę wolności człowieka (tutaj: wychowawczej, edukacyjnej) prowadzi do osłabiania roli rodziny oraz zajęcia przez ciemiężonych rodziców jednej z dwóch postaw: do biernego poddania się urzędniczej opresji lub do samozachowawczej obrony własnego dobra (szczególnie najbliższych) przed zakusami obcych osób.
4. To nie państwo powinno kontrolować i sprawdzać czy wszyscy rodzice posłusznie nie stosują klapsów (wg ustawy: „przemoc fizyczna”), nie zabraniają pójścia na imprezę w podejrzanym towarzystwie („przemoc psychiczna – ograniczanie kontaktów”), nie pozwalają na przygodne kontakty seksualne („przemoc seksualna – krytykowanie zachowań seksualnych”) lub odebrali kieszonkowe („przemoc ekonomiczna" oraz "psychiczna”). Jest dokładnie odwrotnie. To rodzice posiadają naturalne prawo do oceny stopnia ingerencji państwa w ich życie rodzinne (małżeństwo, wychowanie dzieci). Odwracanie tego porządku wynika z absurdalnego założenia, że polska rodzina jest na wskroś dotknięta patologią i przestępczością, zaś państwo od zarania dziejów pełniło i będzie pełnić rolę wyzwoliciela i troskliwego opiekuna ratującego ciemiężone dzieci przed rodzicielską opresją.
Wystarczy podstawowa znajomość historii (i obecnej sytuacji w Polsce, UE, na świecie) by uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie: Kto dał nam większe podstawy do nieufności? Przeciętny rodzic gdy mówimy o jego miłości, trosce i dążeniu do dobra własnego dziecka, czy państwo gdy mówimy o poszanowaniu przez nie życia, wolności oraz godności człowieka (i rodziny)?