Zapoznałem się z projektem ustawy nt. „przeciwdziałania przemocy w rodzinie”. Nie jestem odosobniony w swojej obserwacji, że w niebezpieczny i zupełnie nieuzasadniony sposób zwiększa on możliwości ingerowania w życie rodzinne podmiotów aparatu państwowego (np. pracowników socjalnych) jednocześnie w znaczący sposób odbiera owe uprawnienia rodzicom. Kierunek zmian jest więc klarowny - uderza w rodzinę i zwiększa możliwości wywierania państwowego przymusu na "nieposłusznych" rodziców.
Kiedy czytamy Pismo Św. widzimy, że Bóg ustanowił trzy „instytucje władzy”: rodzinę, kościół i państwo, którym z ramienia Stwórcy nadane zostały określone zadania i kompetencje. Gdzie jedna z tych instytucji zawłaszcza kompetencje którejś z pozostałych dwóch – tam następuje degradacja i rozkład każdej z nich, a także społeczeństwa, któremu powinny służyć. Z tego wynikał protestancki postulat oddzielenia kościoła (nie zaś Boga) od państwa, ale i postulat by państwo nie ingerowało w sprawy nadane z boskiego mandatu rodzinie, m.in. w wychowanie i edukację. Zastanawiające, że lewicowi ideolodzy lubują się w podkreślaniu jedynie pierwszego "oddzielenia".
Oczywiście rodzice jeśli zechcą mogą korzystać z różnorakich pomocy i form wsparcia, w tym państwa, kościoła, organizacji pozarządowych. Ich rola jest jednak służebna i pomocnicza zaś stopień zaangażowania powinien być określony przez ustalenia rodzicielskie.
Dlatego jako chrześcijanie powinniśmy sprzeciwiać się wszelkim zakusom grupy polityków (o założeniach ideowych obcych Bożemu Słowu oraz fundamentom na których wyrosła nasza zachodnia oraz europejska cywilizacja), którzy tworząc (i popierając) wspomnianą wyżej ustawę dokonują bezpardonowego ataku na podwaliny podstawowej komórki życia społecznego.
Chociaż państwo chętnie (bez Boskiego i rodzicielskiego przyzwolenia) zawłaszcza sobie coraz większą ilość sfer zarezerwowanych dla rodziny to kto jak nie chrześcijanie powinien pamiętać, że cesarzowi powinniśmy oddawać jedynie to co cesarskie, nie zaś to co Boskie (Łk 20:25)? Nasze dzieci należą do Boga, nie do państwa (Mal 2:15; Ef 6:1-3).