Ewolucjonistyczne teorie powstania świata i życia mają wyłącznie religijne, nie zaś naukowe podłoże. Niewiele wspólnego z nauką ma wiara, że świat powstał i wyewoluował z atomu lub materii. Nikt w naukowy sposób nie wyjaśnił jak dotąd skąd się ona wzięła? Jakie było źródło energii potrzebnej do "Wielkiego Wybuchu"? Oczywiście niewielu ewolucjonistów to interesuje. Wystarczy wiara, że tak było – bo na tej podstawie można budować wyjaśnienia na temat pochodzenia życia – wykluczające istnienie Stwórcy. I o to przecież chodzi. Ewolucja jest więc teorią, która w rękach naturalistów jest narzędziem wypierania chrześcijaństwa i Boga jeśli chodzi o wyjaśnienia na temat pochodzenia świata i życia w nim.
Ok. 20 mld lat temu był Wielki Wybuch. "Coś" lub "nic" eksplodowało i stworzyło wszystko. Nikt tego nie zaobserwował. Nikt nie wie jak. Nikt nie posiada dowodów na to CO się wtedy stało. Proszę uczciwie sobie odpowiedzieć na pytanie: czy to jest nauka? Czy to chociaż ociera się o pojęcie nauki? Idźmy dalej: 4,6 mld lat temu ziemia zastygła tworząc twardą skurupę. Deszcz padał kilka milionów lat i zmienił wszystko w "zupę". "Zupa" ożyła 3 mld lat temu. Ta pierwsza forma życia znalazła sobie partnera, coś do jedzenia i powoli ewoluowała do obecnej formy.
Proszę mi nie mówić, że to jest nauka. Zwolennicy powyższych wyjaśnień są ludźmi wielkiej wiary, wyznawcami bardzo ciekawej oraz egzotycznej religii. Różnica między ich, a moją religią polega na tym, że propaganda założeń tej pierwszej w podręcznikach do biologii jest finansowana z podatków.