Historia niskiego wzrostem Zacheusza zapisana w Ew. Łukasza 19:1nn powinna nas nauczyć, że małe i pozornie nieznaczące rzeczy przyczyniają się do zbawienia człowieka. Zacheusz chciał tylko zobaczyć Jezusa. Nie mógł tego zrobić z powodu zgromadzonego tłumu więc wspiął się na drzewo sykomory (nietrudno było na nie wejść). Czym się kierował? Przede wszystkim ciekawością!
Dziś jest podobnie. Wiele osób poznaje Jezusa tylko dlatego, że jednego dnia postanowili ot tak, z ciekawości odwiedzić kościół, zobaczyć jak wygląda protestanckie nabożeństwo. Niczego więcej nie chcieli.
Księga Zachariasza 4:10 mówi abyśmy "nie pogardzali dniem małych początków". Nie powinniśmy oceniać jako niewiele warte wszelkie kontakty człowieka z prawdą. Choćby było to tylko dotknięcie. Bóg ma moc zamienić dotknięcie łaski – w miłosne objęcie, ma moc zamienić iskrę w wielki ogień. Jak często zapraszamy znajomych do przyjścia do kościoła, na wydarzenia podczas których będzie opowiadana ewangelia, czytane Pismo Św.?
Początki duchowego życia są zwykle bardzo małe. Zacheusz chciał zobaczyć Jezusa, a skończył jako jego uczeń. Czasami ludzie mogą mieć różne motywacje by przyjść do protestanckiego zboru: ciekawość, rozczarowanie katolicyzmem, szukanie męża i żony, kpienie z chrześcijan, oglądanie wnętrza kaplicy, posłuchanie melodii. Jednak kiedy w nim są, kiedy spotykają się ze Słowem Jezusa i znajdują się w obecności Ducha Św. – Bóg ich zmienia.
Zatem o wiele lepiej jest słuchać Ewangelii z ciekawości niż w ogóle jej nie słuchać. Czasami nowe życie (co widać w historii Zacheusza) właśnie zaczyna się od dziwacznego "wspinania na drzewo". Nie lekceważmy tych okazji. Najbliższa z nich już pojutrze, w piątek: debata. :)