Sądzę, że jednym z wielkich zaniedbań kościoła było (i wciąż jest) brak konkretnego, by nie powiedzieć szczegółowego, nauczania na temat seksu. Odpowiedzią na ten stan rzeczy były dwie skrajne i niebiblijne postawy: wiktoriańska pruderyjność oraz rozwiązłość.
To zaniedbanie wcale nie znaczy to, że sami chrześcijanie niechętnie rozmawiają na temat etyki i zachowań seksualnych lub, że w opieszały sposób szukają odpowiedzi na dręczące ich pytania. Nie. Raczej chętnie słuchają i (gdy mają okazję) dzielą się swoimi poglądami na ten temat, które jednak wskutek milczenia kościołów, nabywają poprzez lektury lub wystąpienia różnej maści seksuologów i "specjalistów od seksu", którzy rzadko kiedy mają zrównoważone (tj. biblijne) podejście do seksu.
Dlatego kościół powinien w jasny i klarowny sposób nauczać co mówi Biblia na ten temat i wskazywać zastosowanie tych zasad w naszej sytuacji.
Przykładowo Jezus nauczał, że kto patrzy na kobietę i pożąda jej - popełnia z nią cudzołóstwo (Mt 5:28). Co to znaczy pożądliwie spoglądać na kobietę? Oznacza to mężczyznę, który wyobraża siebie w seksualnym kontakcie z kobietą. Został seksualnie pobudzony i "bawi się" myślami o seksualnej aktywności z kobietą, która staje się w ten sposób "obiektem" jego grzesznego pożądania. Mówię "grzesznego" ponieważ nie każde pożądanie jest grzeszne, np. mąż powinien seksualnie pożądać własną żonę.
Jezus mówi więc o mentalnym pożądaniu prowadzącym do grzesznego działania. Grzech jednak rodzi się w umyśle, a następnie przenosi się na grzeszne działanie (masturbacja, wyobrażenie innej kobiety podczas stosunku z żoną, zdrada małżeńska...).
Pożądanie nie oznacza natomiast sytuacji, w której mężczyzna najzwyczajniej zauważa, że kobieta jest ładna (a nawet wyraża to poprzez komplement). Grzech wkracza gdy w swoim umyśle zaczyna ją rozbierać.
Mam wrażenie, że od prof. Lwa-Starowicza nie nauczylibyśmy się tych rzeczy :)