Skoro Bóg nas tak ukochał i my winniśmy kochać się wzajemnie. Miłość, którą mamy okazywać innym to nie jakiś dodatek do naszej wiary. To nie coś co powinniśmy robić PRZY OKAZJI naszej wiary. Jest to nieodłączna jej część. Nasza miłość jest rezultatem faktu, że Bóg nas wcześniej ukochał (1 Jn 4:19). Niemożliwością jest kochać Boga i nienawidzić brata (4:20-21).
Spójrzmy jak w kontekście Bożej miłości wygląda to co my chcemy nazywać "miłością", a w rzeczywistości jest zaspokajaniem własnego JA. Miłość nie polega na tym, że wylejemy na papier lub 5-linię słowa lub nuty wyrażające stan naszego serca i emocji. Może niekiedy jest i na to czas. Miłość jednak to poświęcenie, ofiara wobec drugiej osoby. I nie mam na myśli jedynie więzi małżeńskiej, miłości mężczyzny wobec kobiety i vice versa.
Miłość do której wzywa nas Bożego Słowo to miłość względem Braci i Sióstr. Na czym ona ma polegać? Na poświęceniu. Pomyśl czy kiedykolwiek myślałeś w takich kategoriach o okazywaniu miłości wobec Braci. Nasza służba to zapieranie się siebie i poświęcenie. Ofiara.
Jak natomiast wygląda niekiedy nasze chrześcijaństwo? Ano np. tak: nie chce mi się dzisiaj przyjechać. Nie mam ochoty się zobowiązywać bo to wymagałoby ode mnie dyscypliny, rezygnacji z własnego czasu. Za dużo czasu to zajmie na dojazd. Nie będę wtedy mógł obejrzeć filmu w TV.
Chcemy angażować się w służbę dla innych tylko na tyle na ile sami się z tym czujemy dobrze. Tyle, że to nie jest służba innym. To jest realizacja własnych chęci. "Przyjdę na nabożeństwo, na spotkania biblijne, kobiet – jeśli będzie mi się chciało. Jeśli nie – co się będę zmuszać? Przecież wszystko powinienem robić ochotnie i z radością. A nie mam ochoty na jakiekolwiek poświęcenie dla innych".
Jednak miłość polega na czynie. Czasami czynie, który podejmiemy wbrew temu do czego będzie nas ciągnęło ciało – wygodnego fotela, ciepłego łóżka, relaksującej muzyki czy filmu.
Miłość, która jest dowodem prawdziwej relacji z Bogiem to miłość przejawiająca się w czynach dla innych, gotowa złożyć ofiarę z siebie samej. Pomyśl więc: jaki CZYN który wymagał od Ciebie samowyrzeczenia z własnego czasu, pieniędzy, wygody – spełniłeś wobec braci i sióstr? Pomyśl ilu rzeczy nie robisz choć mógłbyś najzwyczajniej dlatego, że wymagają od Ciebie pewnego kosztu? Podwiezienie autem kogoś – w dzień gdy czujesz się zmęczony lub masz dość daleko lub gdy jest zimno.
Opieka nad dziećmi. Kolejna chyba nie zawsze przyjemna dla wszystkich rzecz. Na pewno wymaga tego by myśleć o innych w kategoriach poświęcenia własnego czasu ich by wesprzeć. Pomoc w poszukiwaniu auta, części do samochodu. Poświęcenie czasu na pomoc w naprawie, w przeprowadzce. Raczej nie jest to najlepszy sposób na spędzenie wolnego czasu bo wymaga zaangażowania i rezygnacji z przyjemności. Wspieranie w poszukiwaniu pracy imigrantów, bezrobotnych. Działania na rzecz ochrony dzieci nienarodzonych. Współorganizacja imprez kościoła. To wszystko wymaga od nas czasu, rezygnacji, wierności.
Wiara w Jezusa to gotowość do ofiary, poświęcenia. Jeśli chcemy żyć wiarą w zaciszu swoich domów – to na pewno nie mówimy o wierze chrześcijańskiej. Wiara chrześcijańska jest wiarą wspólnotową. A to dlatego, że nasz Bóg jest wspólnotą Trzech Osób. Wiara chrześcijańska jest wiarą w społeczności Braci i Sióstr nie tylko w ndz kiedy jako jedno Ciało uwielbiamy Boga. Jest wiarą wspólnotową ponieważ potrzebuje innych ludzi aby mogła właściwie być wyrażana. Wyznajemy wiarę w ndz słowami Apostolskiego Credo. Jednak wyznajemy wiarę także w ciągu tygodnia – w tym na ile angażujemy się w służbę wobec innych. Czymś zupełnie sprzecznym z duchem prawdy, że "Bóg jest miłością" jest medytowanie w zaciszu murów, wzniosłe modlitwy i śpiewy w których ich uczestnicy czują się jakby byli w "siódmym Niebie", jakby dotknęli Pana Boga, podczas gdy w tym samym czasie dzieci współparafian/współzborowników mieszkający 700 m obok spożywają jeden posiłek w ciągu dnia. Miłujmy nie słowem lecz czynem (1 Jn 3:18-19).