"O przyszłości świata rozstrzygną teologowie. Na początku XX wieku widać to bardzo wyraźnie. Od tego, jak ulemowie, czy muzułmańscy uczeni w piśmie, zinterpretują piąty wers czterdziestej siódmej sury Koranu, zależy, czy na świecie będą dokonywane zamachy terrorystyczne w imię Allaha czy też nie. Wszystko zależy od tego, w jakiej stronie - czynnej czy biernej - teologowie odczytają czasownik "zabijać". To przecież poważna różnica czy raj zdobędą "ci, którzy są zabijani" czy "ci, którzy zabijają".
Ale los świata leży w rękach teologów nie tylko z tego powodu. Każda z cywilizacji jakie pojawiały się w dziejach naszej planety, powstawała i obudowywała się wokół religii. Kultura rozwijała się wokół kultu. Niekiedy wystarczała mała różnica teologiczna - czasami dotycząca jednego słowa, jak homousious czy Filioque - by ekumena pękała i rodziły się dwie cywilizacje. Stąd tak wielka role teologów strażników i interpretatorów doktryny religijnej".
Grzgorz Górny, Wojna Benedykta, Fronda 50/2009