Zadanie rodziców
Dzieci są częścią Bożego Ludu, dlatego powinny uczestniczyć w nabożeństwie kościoła. Jedną z największych radości w życiu Ludu Odkupionego jest fakt przychodzenia przed Boże oblicze całych rodzin. Kościół powinien cieszyć się i dziękować Bogu za obecność małych popiskujących berbeci pośród nich.
Nawet jeśli nie wszystko jest dla naszych dzieci zrozumiałe – powinien to być czas kiedy uczą się stawać we właściwy sposób przed Bożym obliczem obserwując własnych rodziców i Boży Lud. Uwielbienie Boga nie przychodzi nikomu z nas naturalnie. Uczenie dzieci właściwego zachowania na nabożeństwie jest odpowiedzialnością ich rodziców. Pastorzy i starsze małżeństwa powinni pomagać młodszym rodzicom uczyć ich dzieci właściwej postawy podczas nabożeństwa dzieląc się pomocną zachętą lub własnym doświadczeniem. To właśnie rodzice (w szczególności ojcowie) są powołani przez Chrystusa do bycia „liderami młodzieżowymi” dla swoich dzieci (1 Mj 18:19, 5Mj 6:1-9, Ef 6:4, Kol 3:20).
Oczywiście są sytuacje wyjątkowe kiedy rodzice będą potrzebowali pomocy, szczególnie gdy w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko. Jednak ani nauczyciele szkółki, ani liderzy młodzieżowi nie powinni wyręczać rodziców w odpowiedzialnościach, które na nich nałożył Bóg. Czym innym jest niesienie pomocy, a czym innym przejęcie odpowiedzialności. Kościół powinien znać swoje dzieci oraz być wyrozumiałym i pomocnym dla rodziców.
Dzieci jako część kościoła
Nie ma nic ważniejszego niż uczenie dzieci bojaźni Bożej i właściwej postawy wobec Stwórcy i Zbawiciela. Młody Tymoteusz już od niemowlęcego wieku był uczony Pism i bojaźni Bożej przez bogobojną mamę i babcię (2 Tym 3:14-17). (gr. brefos w Biblii często odnosi się do wieku niemowlęcego). Jezus wielokrotnie stawiał wiarę dzieci jako wiarę wzorcową (zob. Łuk 10:21; Mat 21:15-16; Mat 19:13-15).
Bóg zawarł swoje przymierze z chrześcijanami i ich potomstwem (1 Mj 17:7-8; 5 Mj 29:9-14; Dz. Ap. 2:38-39). Nasze dzieci są objęte Jego obietnicami (Ps 102:25-28; Ps 103:17-18; Iz 59:21) dlatego już w czasach kościoła Starego Testamentu (Izraela) były obecne razem z rodzicami na publicznych zgromadzeniach ku czci Jahwe ( Joz 8:35; 2 Krn 20:13; Joel 2:15-16). Identyczny wzorzec mamy w Nowym Testamencie (Ef 6:1-3; Kol 3:20). Dzieci były zapewniane wraz z całym Bożym Ludem o pojednaniu i Bożej przychylności ze względu na obietnice przymierza.
Oczywiście wszyscy musimy być cierpliwi, pełni miłości i wzajemnego zrozumienia dla siebie nawzajem, gdyż wychowanie dzieci nie jest rzeczą łatwą. Lekki „szumek” i odgłosy dzieci podczas zgromadzenia są nieodłączną jego częścią i nie ma w tym nic złego. W końcu dzieci są częścią naszych kościołów.
Wierność i wytrwałość
Obecność dzieci w zgromadzeniu Bożego Ludu podczas nabożeństwa z pewnością będzie wymagało od rodziców większego wysiłku. Musimy jednak włożyć w tą pracę nasze serca przepełnione modlitwą i pełne wiary w Boże obietnice odnośnie naszego potomstwa. Z pewnością nie wszystko będą rozumiały, jednak ich chrześcijański wzrost odbywa się nie tylko poprzez nauczanie lekcji biblijnych, lecz także poprzez przekaz niewerbalny: identyfikację z Ludem Bożym podczas nabożeństwa, udział w poszczególnych elementach nabożeństwa (np. śpiew, modlitwa, ofiara), uczestnictwo w sakramentalnym posiłku z Chrystusem - komunii itp.
Niekiedy argumentuje się, że małe dzieci nie rozumieją całości kazania dlatego powinny mieć w tym czasie szkółkę w czasie której będą mogły posłuchać lekcji biblijnej adekwatnej do ich wieku. Problem oczywiście nie jest w szkółce (sam jestem jej zwolennikiem). Problem jest kiedy zakłada się, że dzieci obligatoryjnie powinny opuścić część nabożeństwa ponieważ nie wymaga się od nich wysiłku uczenia się cichego siedzenia i słuchania Bożego Słowa. Nawiasem mówiąc nie tylko podczas kazania dzieci mają problem ze skupieniem i słuchaniem. Nie rozumieją również w 100% (podobnie zresztą jak dorośli) wielu pieśni, słów modlitwy Ojcze Nasz, Credo Apostolskiego, znaczenia chrztu i Wieczerzy Pańskiej czy coniedzielnych czytań. Mimo to nie wypraszamy ich z nabożeństwa, lecz zachęcamy do uczestnictwa w każdej jego części. Owszem, nie wszystko będzie dla nich zrozumiałe. Dla nas - dorosłych również nie było (i wciąż dla wielu nie jest). Owo zrozumienie będzie przychodziło z czasem im dłużej będzie „nasiąkać” biblijną treścią i schematami. Jestem wdzięczny moim rodzicom za to, że nauczyli mnie Modlitwy Pańskiej oraz Credo zanim jeszcze rozumiałem słowa, które wypowiadam. Jestem wdzięczny za to, że zabierali mnie do niedzielną mszę zanim jeszcze rozumiałem co oznaczają słowa „Trójca”, „prorok”, „zrodzenie”, „dziewica” czy „powszechny”. Odsuwanie dzieci od "środków" chrześcijańskiego wzrostu z pewnością nie jest zachowaniem pozostającym bez wpływu na ich budowanie własnej tożsamości, ich poczucie wspólnotowości z kościołem i chrześcijański wzrost.
Każda rodzina powinna pragnąć obecności dzieci w swoim gronie. Tym bardziej rodzina duchowa (kościół), która powinna być miejscem gdzie dzieci chrześcijan znajdą zainteresowanie, akceptację, będą zachęcane i napominane. Powinniśmy wierzyć Bożemu Słowu, że w przyszłości nasz wysiłek przyniesie owoce w postaci dzieci, które (zgodnie z Bożymi obietnicami) chodzą Bożymi drogami będąc uczonymi od maleńkości właściwej postawy wobec Boga. To właśnie nasze dzieci mają być tymi, którzy powinni kształcić i prowadzić do dojrzałości w Chrystusie następne pokolenie. Niech Bóg wyposaży nas w wiarę, cierpliwość i mądrość w prowadzeniu do Boga naszego potomstwa w kontekście wspólnoty Ciała Chrystusowego.