Polecam artykuł autorstwa Humberto Fontova (przetłumaczył Maciej Miąsik) na temat prawdziwego oblicza kubańskiego rewolucjonisty Che Guevary:
Trzydzieści dziewięć lat temu Ernesto "Che" Guevarze zaaplikowano sporą dawkę jego własnego lekarstwa. Został bez procesu uznany za mordercę, postawiony pod murem i zastrzelony. Historycznie rzecz biorąc, rzadko kiedy sprawiedliwości lepiej staje się zadość. Jeśli przysłowie "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz" ma pasować do sytuacji, to właśnie do takiej.
Liczba tych, których "trybunały rewolucyjne" Che skazały na śmierć w podobnym stylu waha się pomiędzy 400 a 1892. Liczba bezbronnych mężczyzn (i chłopców), których Che zamordował z własnego pistoletu idzie w tuziny. Wyobraźcie sobie koszulki z Charlesem Mansonem, Tedem Bundy'm czy Davidem Berkowitzem na ciałach Johnny'ego Deppa czy księcia Harrego. Pewnie, tamci nie mogą równać się z morderczym zestawieniem Che.
Całość