Większa część służby proroka Jeremiasza sprowadzała się do piętnowania odstępstwa. Jak zauważył Francis Schaeffer (w latach 60 XX wieku) - od kilkudziesięciu lat Kościół coraz rzadziej używa słowa "odstępstwo". Częściej używa słowa dialog, tam gdzie powinien mówić odstępstwo. Oczywiście to mocne słowo, ale na podstawie Pisma możemy stwierdzić, że coś takiego rzeczywiście istnieje. I musimy nazywać rzeczy po imieniu.
Bardzo lubię piosenkę zespołu Raz Dwa Trzy z refrenem: "Nazywaj rzeczy po imieniu a zmienią się w oka mgnieniu". Jeśli coś nazwiemy zgodnie z tym czym jest - zacznie mieć zupełnie inne znaczenie. Pomyślcie np. gdyby ludzie nazywali aborcję nie prawem do wyboru lecz morderstwem lub cudzołóstwo nie miłością, ale zdradą.
Idąc za Pismem musimy więc przyznać, że istnieje coś takiego jak religijne odstępstwo. Jednak w czasach gdy o religii myśli się w kategoriach indywidualnego gustu i subiektywnej niesprawdzalności - nie można mówić o żadnym "odstępstwie" bo odstępstwie od czego? Od prawdy? Standardu? Zaraz zaraz! A gdzie ten standard się znajduje? W Biblii? Ale czy rozumiesz Biblię? Poprawnie? Skąd wiesz? A co z błędami? Sprzecznościami? Innymi interpretacjami? Daj więc spokój z tym przekonaniem o prawdzie.
Kiedyś mówiło się odstępstwo. Dziś mówi się „inne spojrzenie”, „alternatywny wniosek”, „ciekawy punkt widzenia”.
Kiedyś chrześcijanie byli zdeterminowani by nieść ewangelię zgubionemu światu. Dziś tam gdzie powinniśmy z miłością i zrozumieniem człowieka zwiastować Chrystusa ukrzyżowanego mówi się o "dialogu". Jednak czy również i dla nas (jak dla świata) mowa o krzyżu (poza budynkiem kościelnym) nie stała się głupstwem?