Z niektórych części współczesnego Kościoła daje się słyszeć puste wołanie o "przebudzenie Ducha Bożego". Za tym określeniem kryją się zazwyczaj dokonywane publicznie spektakularne nawrócenia, niezwykłe doznania emocjonalne, liczne doświadczenia "narodzenia na nowo" i poszerzające się budżety kościelne (lub przynajmniej zaciągane na wiele lat kredyty hipoteczne). Logika, którą można tutaj zaobserwować, sprowadza się do przekonania, że jeśli uda nam się "rozgrzać" świętych dla Jezusa i umieścić w ławkach kościelnych pewną liczbę nawróconych grzeszników, zło ustąpi samo z siebie, w sposób ponadnaturalny.
To gruba pomyłka. Nie da się rozprawić z głęboko zakorzenionym złem współczesnego, zeświecczonego świata za pomocą rozemocjonowanych przemówień zza kazalnicy albo płaczliwego wezwania, aby wyjść do przodu i podejść do ołtarza. Można je obalić wyłącznie na drodze szeroko zakrojonej reformacji, która dotrze do najtajniejszych zakamarków współczesnego społeczeństwa, przywracając na właściwe miejsce chrześcijańską wiarę i biblijne Prawo we wszystkich sferach życia.
Andrew Sandlin, Wprowadzenie do Postmillenizmu