Czy byliście kiedyś świadkami furii poczciwego mieszczanina, gdy jego niesforny syn zbił szybę? Jeżeli uczestniczyliście w tym przedstawieniu, z pewnością zauważyliście, że wszyscy widzowie, choćby było ich trzydziestu, pocieszali nieszczęśliwego właściciela słowami: “W pewnej mierze jest z tej straty jakiś pożytek. Takie wypadki sprawiają, że przemysł ma zajęcie. Wszak ludzie musza z czegoś żyć. Co stałoby się ze szklarzami, gdyby nigdy nie tłuczono szyb?”
W tych słowach odnajdujemy zastosowana do najprostszego przypadku doktrynę, która, niestety, kieruje większością naszych ekonomicznych instytucji. W pełni zgadzam się ze zdaniem, że wypadek ten dostarczy pracy i zarobku szklarzowi. Przyjdzie on, zrobi co do niego należy, zgarnie 6 franków i w sercu będzie dziękował niesfornemu dziecku. To widać. Ale jeżeli, jak to się bardzo często dzieje, dochodzi się do wniosku, że dobrze jest wybijać szyby, bowiem przyspiesza to obieg
pieniądza i wspomaga przemysł, to musze zakrzyknąć: “Stop”! To rozumowanie opiera się na tym, co widać , a nie uwzględnia, czego nie widać.
Nie widać, że ponieważ nasz mieszczanin wydał 6 franków na jedna rzecz, nie będzie mógł nabyć innej. Nie widać, że mając do wymiany szybę, nie może wymienić swych sfatygowanych butów lub kupić nowej książki. Krótko mówiąc, wydałby swoje 6 franków dając zatrudnienie innej niż szklarz osobie.
Weźmy teraz pod uwagę przemysł jako całość. Szyba została zbita, szklarze i producenci szyb dostali sześć franków – to widać. Gdyby wypadek nie nastąpił, pieniądze poszłyby do innego przemysłu – tego nie widać. Zatem dla przemysłu jako całości obojętne jest, czy szyby są bite czy nie.
A jak wygląda rachunek naszego mieszczanina? Dowiedz się TUTAJ
Powższy tekst to fragment opracowania Fryderyka Bastiata "Co widać i czego nie widać"