"Trzeba zabezpieczyć przede wszystkim tożsamość Europy wyrastającą z korzeni chrześcijańskich. Trzeba zabezpieczyć fundamentalne wartości małżeństwa i rodziny. Trzeba zabezpieczyć troskę o życie od poczęcia do naturalnej śmierci. To się znalazło już dawno w dokumencie kościoła w Polsce i od tego nigdy nie odstąpimy. I dlatego jeśli byłyby możliwości żeby to jeszcze bardziej wzmocnić, to trzeba. Ale nie róbmy z tych wartości chrześcijańskich warunku do tego żeby działać politycznie i warunki jakieś stawiać polityczne".
Rada Europy chce wezwać Polskę do legalizacji aborcji. Tygodnik "Wprost" ustalił, że Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy chce, by w krajach, w których aborcja jest zakazana, została ona dopuszczona. Apel ten, zawarty w raporcie Zgromadzenia Parlamentarnego, skierowany jest między innymi do Polski, Irlandii i Malty, gdzie zabiegi przerywania ciąży są dopuszczone tylko w szczególnych wypadkach lub w ogóle. Oprócz legalizacji aborcji raport zaleca prowadzenie edukacji seksualnej i bardziej prorodzinnej polityki oraz promowanie środków antykoncepcyjnych - pisze na swoich stronach internetowych "Wprost". Ma to doprowadzić do spadku liczby niechcianych ciąż.
Wydaje się, że abp Gocłowski żyje w dwóch niezwiązanych ze sobą światach: świat Kościoła Rzymskokatolickiego i jego oficjalnych dokumentów, gdzie wszystko "już dawno się znalazło" oraz świat poza tym Kościołem, o który nie ma co kruszyć kopii mieszając Boga np. z polityką. Oczywiście jego stanowczość i jednoznaczność sądów nie różni się w rzeczywistości od tak krytykowanego przez Arcybiskupa - o. Tadeusza Rydzyka.
Powyższe myślenie wynika z przejęcia mitu o neutralności światopoglądowej (w tym religijnej) w dziedzinach, które wydawałyby się, że są z zasady "niereligijne" (polityka, ekonomia itp.). Abp Gocłowski uprawia jednak pewien typ polityki, najwidoczniej nie zdając sobie z tego sprawy.
Polityka oczywiście nie jest neutralna religijnie i jak widać na przykładzie dążeń Rady Europy może stać się narzędziem walki z chrześcijańskimi wartościami. Nie ogniem i mieczem lecz uchwałami, których nierespektowanie będzie powodowało sankcje cywilno-prawne.
Jaka powinna być odpowiedź chrześcijan? Oczywiście głoszenie Ewangelii, która będzie zmieniała serca i umysły ludzi z każdego szczebla społecznego. w tym polityków. Wierność Chrystusowi jednak idzie dalej niż głoszenie Dobrej Nowiny. Jako uczniowie Jezusa powinniśmy również wskazywać na jej społeczne, ekonomiczne, edukacyjne, polityczne skutki. Dlatego nie powinno być nam wszystko jedno jaka jest treść Traktatu Lizbońskiego (i czy go, jako kraj, przyjmiemy). Częstym argumentem jaki słyszę ZA ratyfikacją TL jest stwierdzenie, że nasz sprzeciw tylko spowoduje niechęć europejskich partnerów, którzy - można dodać - już dawno nasiąknęli niechrześcijańskim światopoglądem i pragną zdobyć ostatnie bastiony (Polskę, Irlandię i Maltę) ideologii, które powinny odejść do lamusa.
Oddzielenie Kościoła od państwa nie oznacza oddzielenia państwa od Boga. Wg Pisma jest ono narzędziem powołanym przez Boga do zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom oraz karania przestępców. Państwo, które daje przestępcom mandat do bezkarnego pogwałcania Bożego Prawa znajdzie się pod Bożym Sądem oraz wkrótce zmierzy się z niszczącymi skutkami ignorowania Chrystusa pod przykrywką "neutralności".